środa, 3 kwietnia 2013

Jak na neo-ottomańskiego Turka przystało:

“Erdogan has not said a single word of truth since the beginning of the crisis in Syria,” Assad said in an interview with the Turkish media which was posted on the web on Wednesday..."


źródło: "Press TV"

Czyniąc to pewnie w zamiarze dorównania swoim ottomańsko młodotureckim[!] antenatom, którzy również nie mówiąc światu "no word of truth" wymordowali w 1915 roku ~1,5 miliona Ormian w obłędnej wizji Turcji od Bosforu po granice Mongolii, a możne i nawet samych Chin.

"While Turkey is tied to the West through multiple institutions, like NATO, it is still ruled by the AKP party, whose ideology was described in leaked American diplomatic cables appearing in WikiLeaks from a few years back as “neo-Ottoman” — meaning it aspires to carve out spheres of influence in the territories that were part of the Ottoman Empire before World War I.

In October 2009, Turkish Foreign Minister Ahmet Davutoglu presented an ideologically driven foreign policy during an appearance in Sarajevo when he argued that “the Balkans, Caucasus and Middle East were all better off when under Ottoman control or influence.” The same cables described AKP party members as having, in some cases, even more extremist views. A U.S. diplomat at an AKP think tank heard the widespread belief that a neo-Ottoman Turkey would want to “take back Andalusia [Spain] and avenge the defeat at the siege of Vienna in 1683.”...


źródło: "the algemeiner"

Fakt, "opportunity makes a thief", a już na pewno w polityce, choć chciało by się, żeby było inaczej:

Barack Hussein Obama II, David Cameron, François Hollande bez słowa sprzeciwu reszty członków NATO podali tym razem Syrię rządzoną przez partię BAAS i prezydenta Bashara al-Assada Recep Erdoğanowi dosłownie na tacy...

...tak, że to tym razem nie żołnierze tureccy mordują syryjskich sąsiadów, tylko wspierani moralnie i materialnie przez euroatlantyckiego Demona kracji pospolici awanturnicy i skrajni radykałowie światowego jihadu, ale za zgodą i przy logistycznym współudziale nie kogo innego, jak Erdoğana własnie śniącego na pewno nie o drugoplanowej roli w Zjednoczonej Europie, a o Wielkiej Turcji od Atlantyku po Ocean Indyjski nie tak w końcu bez nadziei, jak by się to mogło wydawać nad Potomac River, Tamizą i Sekwaną, ale na pewno wbrew intencjom Pana Boga - kimkolwiek On jest.

I to tylko, nic innego, skazuje Recep Tayyip Erdoğana, dynastię Saudów i pomniejszych emirów znad Zatoki Perskiej, nie wspominając o ich euroatlantyckich podręcznych, na klęskę w skali dolegliwości różnej dla każdego z nich z osobna.

Tak sądzę w swoim, nieustającym, wirtualnym monologu.