„Die aktuellen Angriffe auf westliche Botschaften in der arabischen Welt sind keine spontanen Proteste religiöser Wutmuslime gegen einen Roman wie "Die satanischen Verse", dänische Mohammed-Karikaturen oder ein schlechtes Wüstenvideo aus Kalifornien, sondern Teil eines sich ausweitenden Religionskrieges…”
źródło: "Die Welt"
Co w wolnym przekładzie T.L. znaczy ni mniej, ni więcej jak:
"Obecne ataki na zachodnie ambasady w świecie arabskim nie są spontanicznym protestem wyznawców islamu rozwścieczonych treścią powieści "Szatańskie wersety", duńskimi karykaturami Mahometa, albo żałosnym filmem wideo nakręconym na kalifornijskiej pustyni, lecz są częścią eskalacji wojny religijnej…"
I tylko żal, że nie napisano tego w „Die Welt” (jeśli dobrze pamiętam)
ładnych parę lat temu chociażby przed bezmyślnym wsparciem „Arabskiej Wiosny”, albo już w trakcie jej trwania, lecz jeszcze przed podjęciem decyzji o współudziale wraz z U.S. - Obamą i Hillary Clinton - w wołającym o pomstę do Nieba, barbarzyńskim, głupim, jeśli nie wręcz pośrednio samobójczym ataku na Syrię.
Z drugiej jednak strony – jak powiadają – lepiej późno, niż wcale.