źródło" "Reuters"
Opozycja bowiem, szanowna pani Clinton, to Centralny Rząd Tybetański i Dalajlama, pani Aung San Suu Kyi, kurdyjscy przywódcy i inni, im podobni, a nie generał Manaf Tlass i cała, magmatyczna reszta krążąca wokół niego w parysko londyńskich, politycznych spelunkach, z której nikt nie jest w stanie skleić struktur zdolnych do organizacji post alawickiego państwa.
Nikt, nawet sam Pan Bóg, kimkolwiek On jest, a cóż dopiero washingtonska administracja i jej europejscy satelici wspierani przez trzeciorzędnych aktorów teatralnej trupy U.N.
Co, mam nadzieję, w obiektywnym osądzie uzasadnia ekstrawagancję tytułu:
„Tu potrzebny lekarz, nie dyplomata.”
***
11:10 CEST:
Jednak „chłoptasie z Yale” nie zawiedli, a ja już myślałem, że wojna etniczna w Syrii umknęła ich uwadze w zamieszaniu przygotowań do parady w San Diego:
Co w żaden sposób nie przybliża końca rozwiązania syryjskiego problemu ( jeśli nie wręcz go komplikuje i oddala), ale za to wyjaśnia znakomicie źródła niezwyczajnej intratności zawodu psychoanalityka w U.S.
LOL