piątek, 25 lipca 2014

...bez przesądzania o czymkolwiek...

...w konwencji "political fiction" by T.L...

...wyobraźmy sobie, że mamy zimę przełomu 1941 roku na 42, czyli apogeum sukcesu operacji "Barbarossa" (...), a tu naraz idzie w świat komunikat z Berlina:

- O.K. przegraliśmy i co z tym fantem panowie robimy ?

Oczywiście trudno powiedzieć, jakby w szczegółach wyglądała polityczna mapa Europy po czymś takim, ale raczej na pewno nie przypominała by tej, po 1945, a jeśli już, to można przyjąć, że tą, z lat '90 ubiegłego wieku, z tym, że hipotetyczna Ukraina i pozostałe państwa regionu znajdowały by się najprawdopodobniej w tak zwanej współcześnie "bliskiej zagranicy" Niemiec z wszystkimi tego stanu konsekwencjami...

...jak wiemy, nic takiego wtedy nie miało miejsca z powszechnie znanym dla Niemiec finałem...

źródło: "Google Images"

...piszę sobie a Muzom w wirtualnym monologu, zmierzając niespiesznie w te same okolice końca ubiegłego wieku...

...kiedy to oczywiście nie Niemcy, ale Rosja ku zaskoczeniu wszystkich graniczącym z politycznym osłupieniem zainteresowanych wycofała się dobrowolnie (bo przecież nie pod presją amerykańskich rakiet, czy też pod lufami karabinów francuskiej Legii Cudzoziemskiej...) znad Łaby aż za Dniepr...

collage by T.L. we fragmentach między innymi z postu "Sam bym tego lepiej nie ujął..."

...a że każde zaskoczenie domaga się jakiegokolwiek wytłumaczenia, to w euroatlantyckich stolicach okrzyknięto to niebywałe historycznie zdarzenie za przyznanie się ówczesnej ZSRR (de facto niezmiennie nie inaczej jak Rosji) do kompletnej klęski...

...tym bardziej ochoczo - choć skończenie bezrozumnie w błędnej ocenie zdarzenia, co w całej okazałości wyszło na jaw własnie teraz przy okazji kolejnych zdarzeń za Bugiem - że ten niespodziewany "dar niebios" przysporzył politycznym elitom zachodniego świata niebywałego splendoru dosłownie za przysłowiowe i jakże pospolite "friko" rozpalając wręcz do czerwoności wyobraźnię zaatlantyckich strategów...

...którzy dzień po dniu, tydzień po tygodniu przez miesiące i lata nucili sobie na dobranoc...

"US, US über alles,über alles in der Welt,
Wenn es stets zu Schutz und Trutze
brüderlich zusammenhält
Von der Maas bis an die Memel,
von der Etsch bis an den Belt.
US, US über alles,
über alles in der Welt!.."


...maszerując przy tym dosłownie po stosach trupów zbyt często w równie dosłownym zakłamaniu od Afganistanu przez Irak. Libię, Syrię, aż po tą nieszczęsną dziś Ukrainę...

...gdzie nagle pochowany już głęboko przez niewczesnych grabarzy domniemany trup Rosji wyskoczył z "grobu" w pełni sił i zapału bez należytego poczucia respektu i szacunku do kogokolwiek i czegokolwiek, za to w demonstracyjnym przekonaniu o swojej mocarstwowości...

...czy słusznie, to nie przesądzam, ale...

...póki co nie znalazłem w swoich wirtualnych peregrynacjach nigdzie choćby najmniejszej wzmianki o tym, by Moskwa prosiła kogokolwiek o wsparcie swoich poczynań... 

...czego w żadnym razie nie mogę napisać - choćbym może i chciał - o Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej...

"...The problem is now being described as European cowardice and appeasement. It is better explained by an absence of coherence among the European Union’s 28 very different countries, a lack of strategic direction and a parochial inward orientation that looks for the world’s problems to go away. The result is a great global vacuum, with terrible consequences..."

źródło: "The Washington Post"

...a jeśli już, to niekoniecznie tylko w konwencji "political fiction"...

:-(