Tak jednoznaczne zaprezentowanie w świetle medialnych jupiterów roli Stanów Zjednoczonych Ameryki w syryjskiej zbrodni przeraża i zdumiewa, ale ma też swoją dobrą stronę, jeśli w ogóle wypada w tej sytuacji o takiej mówić:
źródło: "The New York Times"
Przed Bogiem, Historią i społecznością międzynarodową, a na pewno tą, islamską, usprawiedliwi uzasadnione w tej sytuacji użycie wszelkich, dostępnych, militarnych środków znajdujących się w arsenale syryjskiej armii w chwili pojawienia się tam wojsk NATO, lub w powietrzu samolotów tej organizacji, bowiem to już w sposób oczywisty nie żadna „rewolucja”, a podła i haniebna agresja.
Wojna w wymiarze międzynarodowym i plemiennym, której sprawców znamy z imienia i nazwiska:
Barack Hussesin Obama II i Hillary Clinton w pierwszym rzędzie, reprezentujący Stany Zjednoczone Ameryki Północnej w doborowym towarzystwie bandytów politycznych wszelkiej maści, nie wspominając o całej reszcie.
To tak obrzydliwe, że aż sobie pomyślałem, czy aby tajemnicze źródło nadwiślańskich hien cmentarnych nie nazywa się przypadkiem „Departament Stanu U.S.A.”, który na podobieństwo fundamentalistów islamskich - okazuje się - nie uprawia już dziś niczego, co można by było nazwać polityką, a działa w poczuciu misji Demona kracji właśnie równie bezwzględnie i bezprawnie, jak i tamci.
Nieprawdopodobne i bez sensu ?
Jeśli już, to nie tak do końca, jakby się wydawało, ale to już inna historia, inne opowiadanie.
Przed Bogiem, Historią i społecznością międzynarodową, a na pewno tą, islamską, usprawiedliwi uzasadnione w tej sytuacji użycie wszelkich, dostępnych, militarnych środków znajdujących się w arsenale syryjskiej armii w chwili pojawienia się tam wojsk NATO, lub w powietrzu samolotów tej organizacji, bowiem to już w sposób oczywisty nie żadna „rewolucja”, a podła i haniebna agresja.
Wojna w wymiarze międzynarodowym i plemiennym, której sprawców znamy z imienia i nazwiska:
Barack Hussesin Obama II i Hillary Clinton w pierwszym rzędzie, reprezentujący Stany Zjednoczone Ameryki Północnej w doborowym towarzystwie bandytów politycznych wszelkiej maści, nie wspominając o całej reszcie.
To tak obrzydliwe, że aż sobie pomyślałem, czy aby tajemnicze źródło nadwiślańskich hien cmentarnych nie nazywa się przypadkiem „Departament Stanu U.S.A.”, który na podobieństwo fundamentalistów islamskich - okazuje się - nie uprawia już dziś niczego, co można by było nazwać polityką, a działa w poczuciu misji Demona kracji właśnie równie bezwzględnie i bezprawnie, jak i tamci.
Nieprawdopodobne i bez sensu ?
Jeśli już, to nie tak do końca, jakby się wydawało, ale to już inna historia, inne opowiadanie.
:-(