niedziela, 3 sierpnia 2014

...mimo wszystko uważam...

...w niezmienności przekonań odnotowywanych w wirtualnych monologach, że wojna...

...z - na ten przykład - Rosją albo Chinami, to nie to samo, co wojna z terroryzmem gdziekolwiek na świecie, a tym bardziej na terenie samej Ameryki...

"... then our nation will find itself in a position where it is unable to defend itself and could become the victim of terrorism on U.S. soil once again."

źródło: "The Daily Caller" via "Yahoo! News"

...bowiem raz, że w perspektywie co najmniej kilku dekad ta pierwsza pozbawiona jest wariantowości "albo, albo" za każdym razem będąc wojną z tak, czy też inaczej skonstruowaną kolacją (...)* swoim potencjalnym choćby istnieniem przesądzającą już na samym wstępie o niestosowności choćby tylko samych "gier wideo" w słusznej skądinąd konstatacji autora tekstu cytowanego wyżej...

"...War is not a video game. You cannot hit the pause button.."

...a dwa, to zdaniem prowincjonalnego poety barowego nie tyle sam prezydent Obama jest...

"Pentagon Official: The Facts Are In, And Obama’s Policy Is A Direct Danger To The United States"

...co kręcące się wokół niego bliżej lub dalej persony godne z osobna i w poszczególnych konstelacjach już nie tylko kilku akapitów poświęconych im wpisów...

...ale rzetelnych warsztatowo opowiadań, bo nie napiszę "analiz i opinii" nie mieszczących się w przestrzeni moich, wirtualnych zainteresowań i ambicji...

...reasumując wydaje się znad kontuaru baru, że pan Obama jest dziś zasmucająco samotny tą najbardziej dolegliwą z możliwych samotności...

...samotnością w tłumie...

...co nietyle było mu sądzone, ile stało się nieuchronne z chwilą podjęcia przez niego prezydenckiego wyzwania...

...i nie napiszę po raz kolejny, że z góry skazanego na spektakularną porażkę, bo już pisałem...

"...Kolejna kadencja Baracka Obamy, to kontynuacja jego izolacji z wyboru i okoliczności, ucieczka przed rzeczywistością w krainę rojeń o swoich szczególnych właściwościach z chybionymi odwołaniami do mirażu nic nie znaczącego (...) elektoratu:.." - źródło j.n. "Czarno widzę w Białym Domu:"


...ale pomyśleć to tak sobie mogę ile razy tylko zechcę...

:-(

* cokolwiek napisane w tej kwestii dalekie będzie od stanu faktycznego poza jednym; to Chny rozstawiają dziś figury w tej grze pozorów...