czwartek, 15 listopada 2012

Czarno widzę w Białym Domu:

„…Sens. Lindsey Graham, R-S.C., and John McCain, R-Ariz., told ABC's Jon Karl Wednesday that they would oppose Obama's hypothetical nomination of Rice to Secretary of State, with Graham saying he didn't "trust her…" 

źródło: "abc News"

Żeby to była kwestia zaufania, nie było by przysłowiowej sprawy, ale nie jest:

Stanowisko, pozycja, znaczenie w końcu Sekretarza Stanu U.S.A. to przede wszystkim lojalność względem narodu i państwa, a nie osoby prezydenta bez względu na to, kim on by nie był, co w normalnej sytuacji jest i powinno być tożsame, ale dziś ten warunek nad Potomac River nie jest spełniony:

Kolejna kadencja Baracka Obamy, to kontynuacja jego izolacji z wyboru i okoliczności, ucieczka przed rzeczywistością w krainę rojeń o swoich szczególnych właściwościach z chybionymi odwołaniami do mirażu nic nie znaczącego (...) elektoratu:

„…President Obama responded to this opposition Wednesday at his first press conference since taking reelection, defending the U.N. ambassador.

"She made an appearance at the request of the White House in which she gave her best understanding of the intelligence that had been provided to her," Obama said. "If Sen. McCain and Sen. Graham and others want to go after somebody, they should go after me."


:-(

Tu wypada dodać, że zapis jest w oczywisty sposób moją, subiektywną opinią umocowaną zasadnie w przestrzeni obywatelskiej tylko tym, że na terytorium państwa, którego jestem obywatelem, stacjonują żołnierze armii Stanów Zjednoczonych Ameryki.

(linked to "Co faktycznie powiedziała Susan Rice?")