wtorek, 11 sierpnia 2015

...nim się popłaczę, to napiszę w wirtualnym monologu...

…z panią Rachel Shabi na marginesie jej rozważań o tragedii nie tyle dla mnie, że tylko humanitarnej...

„…People don't risk death unless they are desperate for life.

źródło: "Al Jazeera" - "How Europe turned its back on humanity" by Rachel Shabi

…co będącej również poza jakąkolwiek dyskusją kwestią bezpieczeństwa narodowego...

"...Burmistrz wyspy (Kos, Grecja) (...). Dodał, że rząd musi przestać domagać się ustalania tożsamości uchodźców, skoro nie jest to możliwe. Imigranci nie pozwalają na pobranie im odcisków palców tłumacząc, że przybyli nielegalnie...." - źródło: "Polskie Radio pl", "Dramatyczna sytuacja w Grecji: zamieszki na Kos. "Zabierzcie stąd imigrantów", informacja agencyjna "IAR" datowana na 11 sierpnia 2015 roku

...wyznaczonego nawiasami konstytucjonalnymi państw obranych przez domniemane ofiary braku europejskiej odpowiedzialności za cel (już dziś) inwazji - fakt, że nie militarnej, ale tej, z definicji socjologicznej to i owszem (w socjologii  pojęcie to znaczy w odniesieniu do opisywanej sytuacji wkraczanie na dany obszar obcych względem ludności autochtonicznej z nieuniknionymi tego, różnorakimi konsekwencjami jak dla jednych, tak i dla drugich nie wykluczając nawet tych, sygnalizowanych przez panią Shabi; „…But the European response so far has been to vilify the people risking everything to get here, while fortifying borders: building more walls, erecting more fences, sending more militarised patrols, and raising the possibility of bombing the "death boats" that make those perilous journeys across the Mediterranean into Europe…")

…tym bowiem, a niczym innym, jest w istocie niekontrolowany napływ setek tysięcy ("...Ponad dwa miliony czekają na tureckim wybrzeżu na przekroczenie granicy..." - źródło j.w. "Polskie Radio pl") w żadnym razie nie imigrantów w dotychczas uznawanym  akademicko i publicystycznie znaczeniu tego pojęcia, a świadomych swoich  wyborów ryzykantów uciekających od obywatelskiej odpowiedzialności w zapomnieniu, że…

…to oni sami swego czasu wyszli (między innymi) na ulice Trypolisu i Damaszku jeśli nawet nie do końca syci w swoich apetytach, to na pewno nie dosłownie głodni, obdarci i przez dziesięciolecia bezpieczni  miarą bezpieczeństwa nie różniącą się niczym od miary jej europejskiego odpowiednika w skali narodowej…

…choć po prawdzie należało by też odnotować, że zostali na te ulice wyprowadzeni między innymi również przez redakcyjnych kolegów autorki (…), co nie jest jakimkolwiek usprawiedliwieniem ich głupoty dającej się tu zdefiniować kompletnym brakiem odpowiedzialności za swój własny los, los swoich bliskich, sąsiadów, w koncu i współobywateli, a tylko jej wyartykułowaniem popartym stosownymi cytatami…

"...Wiele przywilejów w wyniku "arabskiej wiosny" Libijczycy stracili bezpowrotnie. Wymienię kilkanaście:

1. Brak rachunków za prąd i za wodę, które były darmowe dla wszystkich obywateli;

2. Brak oprocentowania pożyczek; banki w Libii były państwowe, pożyczki były prawnie zagwarantowane dla wszystkich;

3. Posiadanie mieszkania było w Libii uważane za prawo człowieka i państwo dotowało mieszkania dla młodych małżeństw;

(...)

8. Edukacja i opieka zdrowotna były bezpłatne. Przed rządami Kaddafiego tylko 25 proc. Libijczyków umiało czytać i pisać. Dziś wskaźnik analfabetyzmu wynosi 23 proc. Rząd ustanawiał liczne stypendia dla studentów, w tym do Polski, gdzie w latach 70-80-tych student dostawał comiesięczne stypendium w wysokości 500,- USD, darmowe mieszkanie oraz ubezpieczeni zdrowotne. Dziewczęta libijskie miały pełny dostęp do edukacji, w tym również były objęte programem stypendialnym; (...) " – źródło: pani Tanya Valko dla Onetu via „...tego w "The Washington Post" nie przeczytasz...”

…i cytat drugi…

"...Pamiętasz atmosferę, która towarzyszyła wam na początku rewolucji?

- Tak strasznie dużo zmieniło się od tamtego czasu... Czasami dziwię się, czemu w ogóle przystąpiłem do rewolucji. Moje życie było sielanką. Miałem dobrą pracę, dużo pieniędzy, żadnych zobowiązań... Kiedy jednak rozpoczęły się te demonstracje, coś się we mnie obudziło. Coś we mnie nie zgadzało się na to, że ludzie, którzy otwarcie wyrażali sprzeciw wobec władzy, znikali albo ginęli.

A do czasu arabskiej wiosny nawet nie interesowałem się polityką! Dopiero powstania w Egipcie, Tunezji, Libii mnie - i podejrzewam masę innych osób - natchnęły. Kiedy demonstracje zaczynały przybierać na sile, wszyscy byliśmy podekscytowani. Myśleliśmy: "O! Teraz nasza kolej! Trzy, cztery miesiące i będziemy mieli wolną Syrię!". Wtedy ludzie wierzyli w coś większego niż oni sami. Demonstracje były szczere, odważne, pełne nadziei...” - źrodło: wywiad pani Joanny Berent z Syryjczykiem via "...To nie tak miało wyglądać. Zupełnie nie tak..."


...które, jakby by ich nie czytać, nic nie mówią o dopuście bożym, a tylko o ułomności natury człowieczej, za którą jakbym się nie starał, to nie czuję się w żaden sposób winny, a tym bardziej do czegokolwiek zobowiązany...

:-(