poniedziałek, 6 października 2014

...jak na temat akurat dla mnie marginalny...

...nie tyle poprzez swoją prowincjonalność geograficzną, ile narracyjną, nie wiedzieć czemu nagle i niespodziewanie dostąpiłem za sprawą autora piszącego na stronach "Dziennika Internautów" , pana Marcina Maja zaszczytu publicznego reprezentowania interesów "Damy z łasiczką" pędzla Mistrza Leonarda znajdującego się w prywatnych zbiorach kolekcji sztuki Fundacji Książąt Czartoryskich...

...o czym niewątpliwie zaświadcza wymienienie mnie z imienia i nazwiska z cztery razy chyba w kolejnym artykule z cyklu "Dama z łasiczką i prawa autorskie"...

źródło: "Dziennik Internautów" - Marcin Maj

...jakby to w tej kwestii świat na mnie się kończył i zaczynał...

...co przez wzgląd na autora uważam za wręcz przesadne nieporozumienie, choć rozumiem, że moja wzmianka o nim na pewno go w jakimś sensie publicystycznie nobilituje, nie każdy bowiem pierwszy z brzegu może zostać odnotowany w moich, wirtualnych monologach tylko dlatego, że żyje...

...jak i było tym razem, bowiem moje uwagi były (i są nadal) kierowane wyłącznie pod adresem głównego specjalisty Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, pana Krzysztofa Guzowskiego...

...co znajduje swój czytelny wyraz w przywołanych cytatem sformułowaniach...

"......czego oczywiście pan Marcin Maj piszący w "Dzienniku Internautów" wiedzieć nie musi (że nie wspomnę o uczestniku konkursu) - choć nie zaszkodziło, gdyby jeden i drugi wiedział pisząc i robiąc "te rzeczy..." przecież nie przy kontuarze baru sobie tylko i Muzom, a publicznie na oczach niewinnych dziatek i staruszków..."

...i dalej...

"...ale główny specjalista Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, pan Krzysztof Guzowski to raczej powinien..."

źródło: "...na pytanie, co trzyma w ramionach tym razem..." by T.L.

...bowiem autor piszący na stronach "Dziennika..." może sobie pisać, co mu serce i wena twórcza w temacie podpowie, oddając się tym swoim pisaniem nic ponad, jak tylko pod osąd czytelnika...

...natomiast reprezentantowi ministerstwa nie przystoi odwołanie do formuły pozaprawnej (nie istniejącej w polskim ustawodawstwie), jaką się w tej sprawie posłużył...

"...autorskie prawa majątkowe gasną z upływem 70 lat (siedemdziesięciu) od śmierci twórcy. Po upływie tego czasu przechodzą one do tzw. domeny publicznej... "

- czego, pewnie żeby było śmiesznej, jeśli nie może być poważnie, pan Maj w swoim najnowszym tekście również już nie kwestionuje pisząc; "...Po pierwsze, mam całkowitą świadomość, że w polskim prawie nie istnieje termin "domena publiczna". Jest to termin nieprawniczy oznaczający pewien obszar twórczości, z której można korzystać bez ograniczeń wiążących się z autorskimi prawami majątkowymi. Nawet jeśli w polskim prawie nie ma pojęcia "domena publiczna," to nie znaczy, że nie istnieje w Polsce twórczość, którą można do domeny publicznej zaliczyć. Możemy powiedzieć, że w prawie nie ma terminu "domena publiczna", ale nie możemy powiedzieć, że domena publiczna nie istnieje..." źródło j.w. "Dziennik Internautów" -

...tym bardziej, że tu kwestią sporną nie są tu akurat prawa majątkowe, a autorskie prawa osobiste przypisane do dzieła póki ono fizycznie istnieje w szczególe sytuacyjnym punktem 2, 3 i 5 Art.16 "Prawa autorskiego i praw pokrewnych", dziedziczonymi nierozłącznie wraz z kolejnym ich przekazywaniem zapisem testamentowym, czy też transakcjami kupna i sprzedaży zawieranymi przez kolejnych jego prawnych właścicieli...

...czy to nabywcą będzie instytucja państwowa (czyli państwo), czy też osoba prywatna...

...co oczywiście w praktyce nie realizuje się tak prosto i składnie, jak można o tym pisać...

...ale zawiłość praktyczna jakiegokolwiek prawa w żaden sposób nie kwestionuje jego istnienia...

...z dopełnieniem wątku zawartym w istocie prawa nie tylko stanowionego, ale i naturalnego będącego tylko ramą, której opisaną przez nią przestrzeń społeczności wypełniają treścią swoich, codziennych zachowań...

"...…bowiem prawo kodeksowe, ustawowe, doktryna, czy też ideologia, to tylko rama spinająca społeczność… 

…nie ona stanowi o treści obrazu…

…obraz ten tworzy, maluje, pustą przestrzeń wypełnia każdy z nas codziennym trudem, chwilami radości, zabawy, miłością i nienawiścią, prawością i zbrodnią, postępkami dobrymi i złymi, tymi nijakimi również…

…i tylko od nas zależy, czy ten obraz będzie śliczny, taki sobie, czy też okaże się nieznośnym kiczem…

…w pierwszym rzędzie zaś od elit, i to żadna łaska z ich strony, one są do tego wręcz zobowiązane…

…jeśli poszczególne barwy będą współbrzmieć należycie, to nieuniknione brudy i drobne niedoskonałości znikną, będą niedostrzegalne, albo – w najgorszym razie – wybaczalne w dowód uznania całej reszty…"


źródło: "…krótki wykład o społeczeństwie i prawie…" by T.L.

...piszę tym razem, żeby było do końca jasne, nie komuś tam, czy do kogoś tam...

...a nieustająco tylko sobie a Muzom w wirtualnym monologu...

...jeśli można tylko prosić, z poszanowaniem jak i teraz, tak i w przyszłości znaczenia pojęcia "monolog" w chybionych żądaniach formułowania wyczerpujących uzasadnień prawnych jak i z mojej strony, tak i Fundacji Książąt Czartoryskich, bowiem ani ja, ani ona (o ile wiem) nie świadczymy * tego rodzaju usług...



...uważając temat za zamknięty poprawną reakcją organizatora konkursu, którego nie trzeba było przy tym specjalnie "oświecać" - wypadało by pewnie na odczepnego dodać...


* pozwalam sobie pisać w liczbie mnogiej tylko za sprawą pióra autora wymieniającego mnie w swoich tekstach z imienia i nazwiska zaraz obok Fundacji, co nie jest żadną dla mnie ujmą, ale formalnie nie powinno mieć miejsca i przez zainteresowanych zostanie przyjęte - mam nadzieję - ze zrozumieniem...