„…and why his White House ( and he, as late as Sept. 25 in his United Nations address) continued to fabricate a tale in which a protest over an anti-Muslim film resulted in the deaths of the four Americans? Why does the State Department say it didn’t tie the attacks to the film?...”
źródło: "The Washington Post"
A cóż z tym wszystkim ma wspólnego ten nieszczęsny Obama ?
Przecież – jak tu i tam mówią nad ranem przy kontuarach barów – o „Libijskiej Wiośnie” facet dowiedział się od Michelle, która o tym usłyszała któregoś dnia rano w "CNN", a może w "Fox News" – na jedno wychodzi.
I czy Amerykanie wybiorą w nadchodzących wyborach Romneya, albo ponownie Obamę, to i tak niczego to nie zmieni, bowiem ostatnim prezydentem, który jeszcze mniej więcej wiedział o co tu w końcu chodzi, to był chyba Nixon.
No, może chwilami jeszcze Clinton. „Bill” oczywiście, nie Hillary.
Ale czy to można i należy wierzyć w to, co piszą poeci barowi ?
A propos poetów:
Jeśli już, to pewnie pani Jennifer Rubin miała na myśli piosenkę zespołu „Abba” tytułując swój wpis.
Tak sądzę, a jeśli jest jednak innaczej, to: I'm so sorry Jennifer, I'm sorry.