Po przeczytaniu czego postawiłem na kontuarze baru proste i pozornie tylko z racji moich preferencji seksualnych, stronnicze (nieobiektywne) pytanie:
Czy współczesne Stany Zjednoczone Ameryki skutecznie mogą być gwarantem istnienia Izraela ?
źródło: "Wordpress Blog" AUTOR NIE MOŻE OSOBIŚCIE ZWERYFIKOWAĆ AUTENTYCZNOŚCI INFORMACJI POLEGAJĄC NA MIARODAJNOŚCI INDEKSU „GOOGLE”.
Na co odpowiedz jest prosta:
Nie, bowiem "sekrety" pani Hillary Clinton to na pewno nie jej prywatna sprawa, reprezentuje ona na politycznej scenie świata Stany Zjednoczone Ameryki, które w kontekście gwarancji dla Izraela powinne budzić respekt, szacunek przez wzgląd na ich potęgę „ducha i ciała”, strach w końcu, a nie rozśmieszać paradami armii amerykańskiej w San Diego i obecnością - nie mającej odwagi przyznać się do tego publicznie - na stanowisku Sekretarza Stanu US "krypto lesbijki" zagrażającej swoją labilnością emocjonalną nie tylko bezpieczeństwu ( a autorytetowi to na pewno) Ameryki, ale i Świata, w końcu bowiem cóż to za sekret jeśli jest znany od lat powszechnie w gabinetach przywódców Rosji, Chin, Egiptu, Turcji, Syrii, Iranu, a i Talibom też. Zatem jedynie, na co faktycznie dziś i w niedalekiej przyszłości je (US) stać, to utrzymywanie (i to też nie w nieskończoność) statusu państwa Izrael jako swego rodzaju skansenu „Masada” pogrążonego w morzu szyickiej (muzułmańskiej) nienawiści.
Nie, to nie pomyłka, tu bowiem bez znaczenia jest przynależność wyznaniowa (sekciarska):
Izrael to kolejny, a w zasadzie finalny cel „Arabskiej Wiosny”, szczególnie dla skompromitowanej już doszczętnie, bo publicznie, współpracą z CIA i Mossadem przy wyrzynaniu syryjskich Alawitów dynastii Saudów.
I ten kuriozalny alians zawiązany w celu demontażu Syrii niczego nie zmieni, o czym piszę nie rozstrzygając o jego istnieniu, a jeśli tak, to jest niczym innym, jak tworem intelektu seksualnie sprawnych inaczej, co z istoty determinuje jego skuteczność i praktyczność.
Jeśli uda się im zniszczyć Izrael, to przetrwają.
Jeśli nie, to stracą wszystko.
Barowe rojenia?
Dziś jeszcze tak, ale czy jutro, to czas pokaże.
W końcu to chyba lepiej, jeśli myli się jakiś, prowincjonalny poeta barowy, niż mylić by się miał Prezydent i Sekretarz Stanu US, czy też premier Izraela, co jest niczym więcej, jak swego rodzaju próbą "zaklinania deszczu" przez domorosłego szamana raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem czynioną nie tyle przez sympatię dla którejś ze stron, ile dla spokoju sumienia i braku lęku przed nieuniknionym stawiennictwem na Sądzie Ostatecznym.
Z drugiej jednak strony, to czy nie pisano już w 2007 roku na amerykańskich blogach:
„…The idea of "revolutionary lesbianism" is somewhat frightening, however.”Jeśli nie, to stracą wszystko.
Barowe rojenia?
Dziś jeszcze tak, ale czy jutro, to czas pokaże.
W końcu to chyba lepiej, jeśli myli się jakiś, prowincjonalny poeta barowy, niż mylić by się miał Prezydent i Sekretarz Stanu US, czy też premier Izraela, co jest niczym więcej, jak swego rodzaju próbą "zaklinania deszczu" przez domorosłego szamana raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem czynioną nie tyle przez sympatię dla którejś ze stron, ile dla spokoju sumienia i braku lęku przed nieuniknionym stawiennictwem na Sądzie Ostatecznym.
Z drugiej jednak strony, to czy nie pisano już w 2007 roku na amerykańskich blogach: