Pozostaje mieć tylko nadzieję, że nie wszyscy jeszcze na tym świecie do końca zidiocieli, a czy to będzie ten, czy tamten, to dla mordowanych przez bandy najemników pod patronatem ONZ i Ligi Arabskiej Syryjczyków nie ma już dziś żadnego znaczenia.
(pobrano z Google+ T.L. page)
5 lipca:
To prawda, wpis jest niewątpliwie niezwyczajnie emocjonalny, ale i zdarzenia - nawet, jak na współczesne obyczaje – są niezwyczajne i w oczywisty sposób wymknęły się spod medialnej i instytucjonalnej kontroli, no bo jakże to tak:
Przez wiele miesięcy oskarża się Bashara al-Assada o niewyobrażalne zbrodnie:
Mordowanie z premedytacją obywateli, przywiązywanie do czołgów dzieci i co tam jeszcze, a tu naraz okazuje się, że to oczywiście prawda, tylko to nie on morduje, nie jego armia, a opłacani przez Arabię Saudyjską najemnicy, kontraktowi faiterzy „za wolność naszą i waszą” wspierani medialną kampanią od Warszawy po najdalsze zakątki Alaski i jak by nie było tego dość, to i przez przedstawicieli ONZ i waszyngtońskiej administracji w osobie pani sekretarz stanu Hillary Clinton, że nie wspomnę o agentach CIA, premierze Cameronie i prezydencie Francji.
Oczywiście, że moje wpisy bez względu na zawartość nie uratują nikomu życia, ale i nie umniejszą również w znaczącym, publicznym wymiarze pogrążonym w tym szambie politycznym elitom:
Pani Hillary Clinton nadal będzie „dzieliła i rządziła”, pani Radhiko Coomaraswamy pobierała oenzetowskie apanaże, redaktorzy światowych serwisów lada dzień znajdą inny temat, a jak go nie znajdą, to wykreują, jak to zrobili właśnie w Syrii – to wszystko prawda, ale:
Czyż nie na tym polega swoisty urok nowej tradycji przyobleczonej w teatralny kostium demokratycznych swobód obywatelskich, i co można również sprowadzić do spotkanego gdzieś w Internecie, retorycznego pytania:
Czy pan J.T. Gross nie wolał by pisać o urokach karpia po żydowsku i ostatniej premierze w Bayreuth ?