czwartek, 2 sierpnia 2012

Pytanie barowe, czyli "zaklinanie deszczu":

I'm hetero!
źródło: "SunSentinel"

Po przeczytaniu czego postawiłem na kontuarze baru proste i pozornie tylko z racji moich preferencji seksualnych, stronnicze (nieobiektywne) pytanie:

Czy współczesne Stany Zjednoczone Ameryki skutecznie mogą być gwarantem istnienia Izraela ?

źródło: "Wordpress Blog" AUTOR NIE MOŻE OSOBIŚCIE ZWERYFIKOWAĆ AUTENTYCZNOŚCI INFORMACJI POLEGAJĄC NA MIARODAJNOŚCI INDEKSU „GOOGLE”.

Na co odpowiedz jest prosta:

Nie, bowiem "sekrety" pani Hillary Clinton to na pewno nie jej prywatna sprawa, reprezentuje ona na politycznej scenie świata Stany Zjednoczone Ameryki, które w kontekście gwarancji dla Izraela powinne budzić respekt, szacunek przez wzgląd na ich potęgę „ducha i ciała”, strach w końcu, a nie rozśmieszać paradami armii amerykańskiej w San Diego i obecnością - nie mającej odwagi przyznać się do tego publicznie - na stanowisku Sekretarza Stanu US "krypto lesbijki" zagrażającej swoją labilnością emocjonalną nie tylko bezpieczeństwu ( a autorytetowi to na pewno) Ameryki, ale i Świata, w końcu bowiem cóż to za sekret jeśli jest znany od lat powszechnie w gabinetach przywódców Rosji, Chin, Egiptu, Turcji, Syrii, Iranu, a i Talibom też. Zatem jedynie, na co faktycznie dziś i w niedalekiej przyszłości je (US) stać, to utrzymywanie (i to też nie w nieskończoność) statusu państwa Izrael jako swego rodzaju skansenu „Masada” pogrążonego w morzu szyickiej (muzułmańskiej) nienawiści.

Nie, to nie pomyłka, tu bowiem bez znaczenia jest przynależność wyznaniowa (sekciarska):

Izrael to kolejny, a w zasadzie finalny cel „Arabskiej Wiosny”, szczególnie dla skompromitowanej już doszczętnie, bo publicznie, współpracą z CIA i Mossadem przy wyrzynaniu syryjskich Alawitów dynastii Saudów.

I ten kuriozalny alians zawiązany w celu demontażu Syrii niczego nie zmieni, o czym piszę nie rozstrzygając o jego istnieniu, a jeśli tak, to jest niczym innym, jak tworem intelektu seksualnie sprawnych inaczej, co z istoty determinuje jego skuteczność i praktyczność.

 źródło: "Media Monitors Network"
Jeśli uda się im zniszczyć Izrael, to przetrwają.

Jeśli nie, to stracą wszystko.

Barowe rojenia?

Dziś jeszcze tak, ale czy jutro, to czas pokaże.

W końcu to chyba lepiej, jeśli myli się jakiś, prowincjonalny poeta barowy, niż mylić by się miał Prezydent i Sekretarz Stanu US, czy też premier Izraela, co jest niczym więcej, jak swego rodzaju próbą "zaklinania deszczu" przez domorosłego szamana raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem czynioną nie tyle przez sympatię dla którejś ze stron, ile dla spokoju sumienia i braku lęku przed nieuniknionym stawiennictwem na Sądzie Ostatecznym.

Z drugiej jednak strony, to czy nie pisano już w 2007 roku na amerykańskich blogach:
„…The idea of "revolutionary lesbianism" is somewhat frightening, however.”