źródło: "Google Images"
...co jest o tyle zasadne, że faktycznie wszystkie te, przywołane powyżej cytatem ozdoby składane są ręcznie...
...nie mając przy tym w swojej istocie nic wspólnego z umiejętnościami rzemieślniczymi złotnika, czy też jubilera niezbędnymi do tego, by spod jego ręki wyszło cokolwiek godnego miana wyrobu tej branży...
...jak nic wspólnego z kunsztem kulinarnym w jakimkolwiek jego znaczeniu nie mają produkty "McDonalds", czy też "KFC", i to bez względu na wysiłki agencji reklamowych, nie wspominając o firmach zajmujących się kreowaniem wizerunku marki na rynku...
...piszę w docenieniu różnorodności neoliberalnej oferty rynkowej do chwili, w której to firmy spod szyldu złotniczo jubilerskiego nie idą w ich ślady, ulegając nazbyt chętnie (że nie powiem bezrozumnie) przysłowiowej "mcdonalizacji" w złudnej nadziei powtórzenia choćby w mikroskali sukcesu rynkowego tamtych...
...niwecząc po drodze liczony w dziesiątkach pokoleń dorobek zawodowego etosu, cokolwiek to pojęcie dla współczesnych znaczy...
...a powinno znaczyć wiele, przekłada się bowiem na końcu tak praktykowanego procesu wytwórczego w nic innego, jak niewysychające nigdy, stabilne przez dziesięciolecia (setki) lat źródło dochodu pozyskiwanego do tego w klimacie wzajemnego zaufania i obopólnej satysfakcji pomiędzy sprzedającym, a kupującym...
źródło: z kolekcji "Srebrnego Bazaru" **
...bez zbędnej nadbudowy wszelkiego rodzaju certyfikatów, poświadczeń, werbalnych oświadczeń i dalekich od rzeczywistości, zwodniczych deklaracji wymiaru wartości dodanej w umownej przecież kategorii "fine jewellery" stanowiącej ukoronowanie każdej oferty chcącej uchodzić za poważną firmy tej dziedziny wytwórczości i twórczości...
...o czym piszę zdecydowanie w subiektywnym postrzeganiu akurat tego fragmentu współczesności znad kontuaru baru oczami prowincjonalnego poety barowego bez pretensji do racji jedynej i ostatecznej, a tylko - jak zawsze - sobie a Muzom w nieustającym, wirtualnym monologu z otaczającą mnie rzeczywistością...
* tu użyte w znaczeniu tego, kto oprawia kamienie szlachetne, w tym i bursztyn...
** w prezentacji przykładu srebrnych broszek pomysłu i wykonania T.L. z nie tak odległych jeszcze czasów - jak by się to mogło wydawać oglądającemu współczesną ofertę nie tylko w trójmiejskich galeriach - świetności gdańskiej szkoły obróbki i oprawy bursztynu dających się zdaniem autora zaklasyfikować do kategorii "fine jewellery" jeśli by oceniać samą, srebrną oprawę (wbrew pierwszemu wrażeniu koncepcyjnej powtarzalności każda w detalach i wadze jest inna)...
...a przez wzgląd na oprawiony w nią standaryzowany, klarowany bursztyn do wzorca klasyki "hand made" właśnie powtarzalnej (seryjnej w tym znaczeniu) biżuterii godnej gdańskiego (trójmiejskiego) rodowodu objętego w czasach swojej świetności bezkompromisowym nadzorem artystycznym cepeliowskiego [!] "Art Regionu" z siedzibą w Sopocie wyznaczającego bezpośrednio lub pośrednio minimum graniczne standardu wzorniczo jakościowego nie tylko biżuterii, poniżej którego kończył się jakikolwiek "art", a zaczynał ówczesny rynek konsumenta, czyli "jarmark"...
...instytucji przez mniej utalentowanych, lub pozbawionych talentu wcale, postrzeganej i prezentowanej po latach jako narzędzie komunistycznego terroru i represji, nie wspominając o banalnych w tych kontekstach posądzeniach korupcyjnych, czyli dawania łapówek i wyzysku pracowniczego, co szczególnie dziś brzmi nadzwyczaj zabawnie (...)...
...piszę w docenieniu różnorodności neoliberalnej oferty rynkowej do chwili, w której to firmy spod szyldu złotniczo jubilerskiego nie idą w ich ślady, ulegając nazbyt chętnie (że nie powiem bezrozumnie) przysłowiowej "mcdonalizacji" w złudnej nadziei powtórzenia choćby w mikroskali sukcesu rynkowego tamtych...
...niwecząc po drodze liczony w dziesiątkach pokoleń dorobek zawodowego etosu, cokolwiek to pojęcie dla współczesnych znaczy...
...a powinno znaczyć wiele, przekłada się bowiem na końcu tak praktykowanego procesu wytwórczego w nic innego, jak niewysychające nigdy, stabilne przez dziesięciolecia (setki) lat źródło dochodu pozyskiwanego do tego w klimacie wzajemnego zaufania i obopólnej satysfakcji pomiędzy sprzedającym, a kupującym...
źródło: z kolekcji "Srebrnego Bazaru" **
...bez zbędnej nadbudowy wszelkiego rodzaju certyfikatów, poświadczeń, werbalnych oświadczeń i dalekich od rzeczywistości, zwodniczych deklaracji wymiaru wartości dodanej w umownej przecież kategorii "fine jewellery" stanowiącej ukoronowanie każdej oferty chcącej uchodzić za poważną firmy tej dziedziny wytwórczości i twórczości...
...o czym piszę zdecydowanie w subiektywnym postrzeganiu akurat tego fragmentu współczesności znad kontuaru baru oczami prowincjonalnego poety barowego bez pretensji do racji jedynej i ostatecznej, a tylko - jak zawsze - sobie a Muzom w nieustającym, wirtualnym monologu z otaczającą mnie rzeczywistością...
* tu użyte w znaczeniu tego, kto oprawia kamienie szlachetne, w tym i bursztyn...
** w prezentacji przykładu srebrnych broszek pomysłu i wykonania T.L. z nie tak odległych jeszcze czasów - jak by się to mogło wydawać oglądającemu współczesną ofertę nie tylko w trójmiejskich galeriach - świetności gdańskiej szkoły obróbki i oprawy bursztynu dających się zdaniem autora zaklasyfikować do kategorii "fine jewellery" jeśli by oceniać samą, srebrną oprawę (wbrew pierwszemu wrażeniu koncepcyjnej powtarzalności każda w detalach i wadze jest inna)...
...a przez wzgląd na oprawiony w nią standaryzowany, klarowany bursztyn do wzorca klasyki "hand made" właśnie powtarzalnej (seryjnej w tym znaczeniu) biżuterii godnej gdańskiego (trójmiejskiego) rodowodu objętego w czasach swojej świetności bezkompromisowym nadzorem artystycznym cepeliowskiego [!] "Art Regionu" z siedzibą w Sopocie wyznaczającego bezpośrednio lub pośrednio minimum graniczne standardu wzorniczo jakościowego nie tylko biżuterii, poniżej którego kończył się jakikolwiek "art", a zaczynał ówczesny rynek konsumenta, czyli "jarmark"...
...instytucji przez mniej utalentowanych, lub pozbawionych talentu wcale, postrzeganej i prezentowanej po latach jako narzędzie komunistycznego terroru i represji, nie wspominając o banalnych w tych kontekstach posądzeniach korupcyjnych, czyli dawania łapówek i wyzysku pracowniczego, co szczególnie dziś brzmi nadzwyczaj zabawnie (...)...