zapachem zbóż otulona,
w cieniu skowronka
ramiona rozchyla
miedzianowłosa
kochanka,
jeszcze nie narodzona,
a już martwa...
Wenus nie niebiańska,
nie ziemska,
nie boska,
nie szatańska...
zwykła
zalękniona
zagubiona,
jeszcze niewinna,
a już stracona
dekretem pańskim
żartem szatańskim
kaprysem losu
przeznaczeniem...
(z cyklu "Poemy barowe" Hannie dedykowany)