czwartek, 7 marca 2013

Barowa lekcja demokracji, czyli pan Owsiak wpuszczony w maliny:

To oczywiście wolny kraj, demokratyczny, ale w tej demokracji pomiędzy Bugiem a Odrą dopiero raczkujący i to w stanie wskazującym po dwudziestu już latach funkcjonowania w miarę sprzyjającym otoczeniu w sposób jednoznaczny na wrodzone, genetyczne upośledzenie (…).

Jedną z fundamentalnych zasad ustroju demokratycznego jest odmierzony z zegarmistrzowską wręcz precyzją podział ról, kompetencji i wzajemnych pomiędzy nimi relacji poza jednym wyjątkiem:

źródło: "wPolityce pl"

Stanem nadzwyczajnym w czasach pokoju będącym wyłącznie stanem klęski żywiołowej w żadnym razie nie tożsamym z kataklizmem systemowym, czyli innymi słowy, w ujęciu potocznym zwanym „złymi rządami”.

Dlatego wszędzie tam, gdzie w wspólnotach narodowych uchodzących za demokratyczne żywa jest tradycja, praktykowane na co dzień, wywiedzione z niej doświadczenie, a rozum przez rządzonych używany jest nie tylko od święta, wszędzie tam żadna organizacja pozarządowa nie podejmie się nigdy i za żadne skarby „naprawy Rzeczypospolitej” świadoma w każdym przypadku swojej klęski.

I to w żadnym razie usprawiedliwionej pozytywnymi skutkami „całopalnej ofiary”, co by może i miało jakiś sens, bo nie o to chodzi wszystkim zainteresowanym, a tylko o to, by w takich sytuacjach, jak ta posłużyć się „kozłem ofiarnym” w zamiarze wykazania normalności stanu nienormalnego z okazjonalną – na zasadzie bonusu - kompromitacją autorytetu potencjalnego źródła zagrożenia politycznego, co o tyle jest warte odnotowania, że pewnie i sam bym to zrobił będąc dziś PM Dycholandu z ambicjami na zostanie może jeszcze nie dziadkiem, ale tatusiem narodu to już tak.