środa, 16 stycznia 2013

Z nim (islamskim terroryzmem na karku) Paryż, Londyn i Washington może dziś już tylko nauczyć się żyć:

"Polska jako członek Unii Europejskiej rozważa wysłanie wojskowej misji szkoleniowej do objętej walkami Mali - powiedział w radiowej Trójce Radosław Sikorski..."

źródło: "Gazeta pl"

Pewnie będą uczyć Malijczyków, jak rozdawać jihadystom z Maghrebu batoniki i chipsy ?

Ale żarty na bok:

"...Szef dyplomacji podkreślił, że kolejnym etapem może być misja militarna, ale w tej sprawie nie zapadły jeszcze żadne wiążące decyzje."

Po przegranej z afgańskimi Talibami, którzy w porównaniu do saharyjskich jihadystów to "panienki z bardzo dobrych domów" wypadało by pomyśleć nie dwa, a z cztery razy przed podjęciem decyzji choćby z oczywistego powodu panującego w polskiej armii „syndromu Nangar Khel”, a tam, w Mali żeby przeżyć, trzeba będzie nie dość, że zabijać kilka razy dziennie dzień po dniu, to do tego zabijać dzieci, na co w zasadzie żaden żołnierz regularnych armii świata nie jest przygotowany, a już na pewno nie koledzy sierżanta Żebryka.

To, że pan Hollande w swojej megalomańskiej pogardzie żywionej do przeciwnika w złudnej nadziei powtórki „libijskiego spacerku” dał się zwabić w malijską pułapkę...

źrodło: "Money pl"

...nie zobowiązuje kogokolwiek do czegokolwiek, a już na pewno nie jest warte ani jednej kropli krwi polskiego żołnierza w błędnym przekonaniu, że jakaś euroatlantycka koalicja jest w stanie wyplenić z korzeniami islamski terroryzm, albo choćby tylko skutecznie go zneutralizować.

Z nim Paryż, Londyn i Washington może dziś już tylko nauczyć się żyć.

:-(