I dalej:
…There is no doubt that the operation is indicative of a high level of sophistication of the drone's operators, who are apparently Hezbollah terrorists, and also of their plans to perhaps use similar Iranian-made aircraft in the future to destroy targets inside Israel. It is also clear that Hezbollah chose such a long route so that it would not be accused of sending the drone and risk Israeli retaliation…”
źródło: "ynet news com"
Interesujące w incydencie jest to, że potwierdza on już niejako oficjalnie możliwość ataku terrorystycznego, wymierzonego w USA, a i każde, inne miejsce na terytorium Europy również przy pomocy tych urządzeń, mogących w ich wersji irańskiej wystartować w zasadzie z każdego statku handlowego w dowolnym miejscu mórz i oceanów znajdującym się w zasięgu jego dolotu do wybranego celu, nie wspominając o tym, że dysponując planami oblatanego już modelu można go złożyć po wizycie w pierwszym, lepszym markecie modelarskim doposażając na koniec samolocik przywiezionym „z domu iPadem”.
Coś takiego nie ma oczywiście żadnego znaczenia militarnego i nie stanowi faktycznego zagrożenia fizycznego, ale do uprawiania terroru polityczno psychologicznego w zupełności wystarcza.
No, może dałem się ponieść odrobinę poetyckiej wenie z tym marketem, ale chodzi o istotę zdarzenia, a nie „dzielenie włosa na czworo”, a przez to ignorowanie lub pomniejszanie wagi oczywistych faktów i nie branie pod uwagę wynikających z nich zagrożeń, które jeszcze jakiś czas temu wydawały się być stosowne tylko w rozważaniach nad kontuarem baru w okolicach czwartej nad ranem.
A jednak nadspodziewanie szybko pierwszy nie wiadomo skąd i przez kogo prowadzony właśnie spadł dosłownie z nieba, co w tej sytuacji nie jest żadnym pocieszeniem.
A jak i dlaczego do tego doszło, to już temat na inne opowiadanie.