poniedziałek, 23 lipca 2012

poemy barowe: "wierszyk o pierwszym balu"

Hannie:

…już tam była,
 w mroku końca sali pani figlarna,
 mała czarna i czarne nylony,
 żakiecik czarny i spojrzenie mroczne aksamitnych oczu…

… jej dłonie błądziły w gąszczu nitek tańczących po sali,
ona,
znudzona nieco nuciła przebój za przebojem
aż tu pajęczym zwyczajem,
w pół taktu,
w pół słowa,
dłonie zamarły,
mroczne spojrzenie pojaśniało blaskiem tajemniczym…

…wybór dokonany:
oto dwie nici,
on i ona…

…miedzianowłosa na pierwszym balu z kochankiem w ramionach zagubionym,
tanecznym krokiem w otchłań przeznaczenia,
na obcasikach pierwszobalowych,
majowych, czerwcowych…

…pani figlarna,
czarna, och jak czarna,
mroczna,
kładzie na patefonie ostatnie tango tamtej wiosny lata,
na bandoneonie patefonicznie tak bardzo bardzo aż patetycznie…

…to nic, to nic,
przytul mnie i tańcz motyli taniec,
i dalej,
dalej,
wciąż od nowa…

...w złudnej nadziei powtarzalności

(  i tak pewnie już do końca właśnie w tej złudnej nadziei powtarzalności. C`est la vie... )