Od zarania dziejów cywilizacji po jeszcze nie tak dawno minione czasy, by stać się „równym pomiędzy równymi” trzeba było wykazać się nie lada talentami.
Dziś wystarczy być złodziejem.
Wystarczy ukraść pilnie strzeżone tajemnice państw i prywatną korespondencję ich elit jak to zrobił ten jakiś Assange, który zamiast - za tą oczywistą zbrodnię stanu popełnioną do tego w wymiarze globalnym - zostać rozstrzelanym, powieszonym, zagazowanym, czy chociażby skazanym na dożywotnie więzienie przez wzgląd na trudne dzieciństwo zostaje wyróżniony zaszczytem wystąpienia na sesji Zgromadzenia Narodów Zjednoczonych w przytomności przywódców międzynarodowej wspólnoty już przez sam ten fakt godnych niczego innego, jak tylko bezgranicznej pogardy przez wzgląd na to, że „ktoś” im publicznie „pluje w twarze”, a oni mówią, że „deszcz pada”.
źródło: "truthdig"
I byłaby to ich prywatna sprawa gdyby nie to, że w ich rękach dosłownie i w przenośni spoczywają losy milionów jeśli nie miliardów Bogu ducha winnych ludzi pragnących niczego więcej jak tylko w spokoju dożyć swoich dni, wychować na godnych obywateli dzieci i cieszyć się wnukami.
I nie pytam kto ten wszechświatowy kabaret sponsoruje i kto ile bierze za odegranie kolejnego numeru.
Nie pytam bowiem z natury i późniejszego ukształtowania nie jestem zwolennikiem postrzegania świata poprzez „okulary” teorii spiskowych.
Wszystko co ludzkie da się zmierzyć i zważyć, opisać, sklasyfikować, zdefiniować i nazwać i to nawet „z imienia i nazwiska” jak to ma miejsce w tym przypadku i jeszcze kilku jemu współczesnych i swojej istocie jednorodnych.
Nie pytam czekając cierpliwie na wywiązanie się z obowiązków przez do tego powołanych z urzędu lub wspólnotowego, obywatelskiego wyboru.
I obym nie czekał za długo, choćby przez wzgląd na mój wiek – łaskawie proszę.