Co mnie tym razem rozśmieszyło ?
Ano jej zobowiązanie "to the creation of a future sovereign, independent, democratic, contiguous and viable state of Palestine living side by side in peace and security with Israel," przekazane przez jej rzecznika do publicznej wiadomości, choć przez wzgląd na dobre trawienie europejskich podatników powinno być opatrzone gryfem „tajne/poufne”.
źródło: "The Jerusalem Post"
I nie spytam: ile to ma kosztować, bo zaraz ktoś wyciągnie z mroków średniowiecza mojego, żydowskiego praprzodka, ale zapytam, czy szanowna pani Ashton w ogóle i w szczególe wie, co to takiego to „państwo”, że nie wspomnę o wspólnocie wielu państw, której to ma zaszczyt być przedstawicielem, bo chodzą słuchy po – nie tylko – europejskich barach, że dla współczesnych elit politycznych świata, czyli dla tych z Brukseli też, to nic ponad, jak comiesięczne wyciągi z ich osobistych kont bankowych, co by tłumaczyło jej wręcz dziewczęcą beztroskę w rozdawaniu na lewo i prawo zobowiązań finansowych wynikających z politycznych deklaracji, bowiem o to w istocie chodzi panu Abbasowi, a nie o zawieszenie kolejnego sztandaru w stojącym przed gmachem U.N. szpalerze, choć na pozór na to by wyglądało i ta wersja będzie obowiązująca i zobowiązująca agencje światowe do skończenie prawdziwego przekazu w imię wolności słowa i demokracji.
A propos pana Abbasa, to jego nie spytam o nic, bowiem sam pomysł i publiczne z nim obnoszenie się zbudowania czegokolwiek, a tym bardziej państwa na fundamencie Hamasu i Al-Fatah jest wręcz galaktycznie tak idiotyczny, że daruję sobie jakiekolwiek, nawet te, wirtualne i monologiczne kontakty z tym panem i resztą zatrudnioną w nie notowanej na żadnej giełdzie świata firmie-krzaku brand „Palestyna”.