...nie zaistnieli przywódcy którzy potrafią nimi skutecznie zarządzać - pomyślałem czytając
...a to w egzystencjalno fenomenologicznej poprawności monologu prowincjusza na sposób oczywisty w żadnym razie nie to samo co
"Superpowers are no more..." j.w. pana Andrew Mitrovicy...
...Czyngis-chana który...
...tworząc mongolskie imperium w przybliżeniu 800 lat temu wymordował...
...miliony mieszkańców Ziemi liczonych wówczas na ~400 milionów...
- Jak ? - ano tak...
..."...Coraz częściej rozlegają się głosy, że władca wojowniczych koczowników nie tylko masakrował setki tysięcy swych wrogów, ale także w pozytywny sposób zmienił dzieje świata..."...
...i dalej...
..."...Na podbitych terenach Czyngis wytępił grabieżców i rabusiów, ustanowił surowe prawa, co umożliwiło rozkwit handlu.
Od Pekinu aż po granice Syrii zapanował „pokój mongolski” - Pax Mongolica.
Mówiono, że pod rządami chanów dziewica niosąca na głowie złoty dzban mogła przejść przez całą Azję i nikt nie ośmieliłby się jej napastować. [...]
Nastała epoka swobodnej podróży, dzięki której Europejczycy przejęli od Chińczyków umiejętność druku i w XV w. wyszła spod prasy pierwsza książka Gutenberga.
Zintensyfikowały się kontakty między cywilizacjami, wzrosła wiedza Zachodu na temat wojskowości, żeglugi i medycyny. Spaghetti, potrawa, z której tak dumni są Włosi, przybyła z Chin Jedwabnym Szlakiem [...]
W 1995 r. dziennik „Washington Post” uznał Czyngis-chana za człowieka tysiąclecia. Zdaniem publicystów gazety, władca Mongołów zasługiwał na ten tytuł bardziej niż Kolumb. [...]
Geniusz Czyngisa przywoływany jest także w bieżących debatach politycznych.
Amerykański dziennik „Los Angeles Times” napisał, że jeśli Amerykanie od 2003 r. nie potrafią opanować sytuacji w Iraku, to dlatego, że nie mają organizacyjnego talentu stepowego zdobywcy..."[1]...
choć nie przepadam za czymś takim co nie tylko po angielsku "...really..." przysłówkiem znaczy...