czwartek, 25 lipca 2013

W obywatelskim monologu z zawartością katany od Ermenegildo Zegny:

"...Jak zauważył Tusk, sytuacja w której się znaleźliśmy nie jest przez nasz kraj zawiniona - "albo uderzymy po kieszeniach Polaków, tzn. podniesiemy podatki, nie będziemy płacić emerytom, nie będziemy płacić sferze budżetowej, albo zdecydujemy się na trudny krok, czyli podniesienie deficytu"...


źródło: "TVN24"

Na co ja:

To nie jest kwestia wyboru zawartego w "albo"...

...to kwestia nieuchronności i czasu:

Zniesienie ustawowych ograniczeń zadłużenia przesunie tylko faktyczną już dziś niewypłacalność państwa zdefiniowaną deficytem finansów publicznych w nie tak znowu odległą przyszłość, na jaką pewnie ferajna z ulicy Wiejskiej i okolic w swoim publicznym zidioceniu liczy zgodnie z obowiązującą w takich sytuacjach wśród mentalnych powinowatych "żniwiarzy z Treblinki"  regułą "po nas choćby koniec świata"...

...nie zdarzy się bowiem w dającej się jako tako poprawnie przewidzieć perspektywie 5 do 10 lat nic w gospodarce Europy i świata, co mogło by mieć znaczący wpływ na zmianę tej sytuacji akurat tu, nad Wisłą (...).

A wracając do początku cytowanego akapitu, to "kraj" może i nie jest niczemu winien, ale jego elity polityczno administracyjnie są - piszę z nadzieją, że zostanie mi oszczędzony na stare lata widoki ofiar obywatelskich samosądów zgodnie z europejska tradycją uwarunkowaną li tylko temperamentem nacji:

źródło: "Wpis emocjonalnie refleksyjny..."

I oby to nie były płonne nadzieje...
:-(