piątek, 14 czerwca 2013

W zapożyczeniu od Güntera Grassa...

..."Im Krebsgang" w monologicznym przypomnieniu sobie o niezamierzonej niestosowności niedopowiedzeń:

Dlaczego zatem uważam, że Microsoft, Skype, Yahoo, Google, Youtube, Facebook, AOL i Apple wespół z PRISM, to w żadnym razie ani wielki, ani mały brat z orwellowskim rodowodem ?

Ano dlatego, że korzystanie z każdej z tych usług i wszystkich ich razem jest dobrowolnym wyborem, a kontakt z PRISM ma miejsce niejako tylko na własne życzenie internauty (...) w przeciwieństwie do choćby takiego...

...nadwiślańskiego systemu SIM (elektroniczny System Informacji Medycznej) zintegrowanego z ePUAP (elektroniczna Platforma Usług Administracji Publicznej)...

źródło: "ePUAP"

"... dokumentacja przetwarzana w ramach SIM będzie udostępniana w ramach platformy ePUAP..." źródło: "zdrowie abc com pl"

...który w swojej istocie jest niczym innym, jak nie tylko literackim, a wręcz z definicji akademickiej przykładem "Wielkiego Brata", tego orwellowskiego właśnie, przez to, że nie ma żadnej możliwości, ani wyboru by funkcjonować poza nim z wszystkimi, możliwymi konsekwencjami takiego stanu rzeczy...

...wyobraźmy sobie bowiem na ten przykład, że pani Lidii Geringer de Oedenberg (przywołanej tylko w narracyjnej kontynuacji - z żadnego innego powodu) przytrafi się jakaś krępująca dolegliwość, co nie jest przecież żadnym "końcem świata" i zdarza się w najlepszych rodzinach - nie w obecności jednak "Wielkiego Brata" kryjącego się pod postacią nadwiślańskiego systemu SIM:

Tu informacja ta będzie dostępna setkom, jeśli nie tysiącom państwowych urzędników w taki, lub inny sposób w nieskończoność nawet po jej śmierci - oby żyła jak najdłużej.

Będzie miał do niej dostęp nie tylko kompetentny w leczeniu przypadłości lekarz, ale i jej dentysta, urolog, chirurg i okulista, a i prawdopodobnie policjant z drogówki też...

I żadnym pocieszeniem, a tym bardziej rekompensatą za totalną inwigilację zawartą w tym systemie (...), nie będzie na pewno dla mnie w staromodnym, tradycyjnym poszanowaniu jego prywatności jednoznaczne w końcu rozstrzygniecie narodowego dylematu zawartego w pytaniu, czy pan Kaczyński jest, czy nie jest pacjentem jakiegoś psychiatry.

Nie bez powodu piszę "w staromodnym, tradycyjnym poszanowaniu", bowiem wbrew obowiązującej dziś, potocznej opinii, w historii cywilizacji euroatlantyckiej nigdy i nigdzie nie funkcjonował państwowy, totalny nadzór nad członkami wspólnoty i to nie z braku możliwości technicznych, czy organizacyjnych, a w dobrze pojętym interesie własnym rządzących, czy to byli włoscy faszyści, hitlerowscy narodowi socjaliści, czy też w końcu rosyjscy komuniści praktykujący totalitaryzm ideologiczny, ale zawsze z mniejszym lub większym poszanowaniem obywatelskiej sfery prywatności, bez niej bowiem nie może funkcjonować poprawnie żadna wspólnota narodowa...

...o słuszności czego - jak "dobrze pójdzie" ministrowi Boniemu, pani Lidii Geringer de Oedenberg i reszcie ferajny z ulicy Wiejskiej i okolic - przyjdzie się przekonać zapewne już niebawem nie tylko temu, czy tamtemu, a milionom.

:-(

(w pośredniej kontynuacji wpisu "Niby drobiazg, a cieszy:")