Wypowiedziane przy tych okazjach słowa:
Różnica pomiędzy bloggerem, a Sekretarzem Stanu USA zawiera się między innymi w tym, że ten pierwszy ma prawa, a ten drugi obowiązki.
Blogger może nazwać kogoś nierozważnie sytuacyjnie nihilistą ryzykując tym własną reputację, Sekretarz Stanu już nie bardzo, odbiera tym bowiem jednoznacznie i zdecydowanie nadzieję na konstruktywny dialog pomiędzy adwersarzami z możliwymi konsekwencjami nie tyle dla niego osobiście, jak dla obywateli państwa, którego jest reprezentantem...
Nihilizm w znaczeniu potocznym i wykładni Nietzschego pospołu z Heideggerem mówi o wartościach i doświadczeniu, nigdy i nigdzie o fizycznej zagładzie człowieka (nie wspominając o terroryzmie), a już na pewno nie jest wyzwaniem dla Amerykanów gdziekolwiek by nie funkcjonował...
"...These are the challenges that our citizens face, not just in Afghanistan but in many dangerous parts of the world — where a nihilism, an empty approach, is willing to take life rather than give it...” (źródło: "The Washington Times")
...piszę w wirtualnym zadumaniu nad przemówieniem pana prezydenta Chin Xi Jinpinga na Azjatyckim Forum w Boao, które powinno być obowiązkową lekturą dla euroatlantyckich polityków aspirujących do miana bycia mężem stanu, nie wspominając o światowym przywództwie.
Na koniec wypada pewnie odnotować, że według Nietzschego w uproszczeniu nihilizm, to zanik fundamentalnych wartości będących kamieniem węgielnym cywilizacji europejskiej za jakie uważał on wiarę w Boga i istnienie trwałego porządku świata, a według Heideggera, to z kolei całkowite podporządkowanie świata człowiekowi i jego naukowo technicznej kulturze przynoszące w konsekwencji zanik autentyczność doświadczania istnienia i prawdy, nie wspominając o jego potocznym rozumieniu zawartym w przekonaniu, że wszelkie praktykowane wartości społeczne są fikcją i niegodnym kłamstwem - co mnie marginalnie, ale nieodparcie kojarzy się z... poprawnością polityczną...
Może się mylę, nie wiem, a i do tego nie jestem już taki pewien, czy chcę wiedzieć...
:-(