wtorek, 26 marca 2013

Z definicji każdy obywatel jest politykiem...

...bowiem każdy z nich może praktycznie zostać i prezydentem, i premierem w przeciwieństwie do papieża, którym tylko teoretycznie może zostać każdy ochrzczony rzymski katolik pomijając przeoczony przez pana Tuska fakt, że wspólnota obywatelska zamknięta w granicach administracyjnych państwa, to nie zdecentralizowana grupa internetowych aktywistów spod szyldu "Anonymous", choć w uogólnieniu przyświecają im te same, szlachetne idee:

„…Zawsze będę prosił wszystkich, którzy angażują się w politykę, w momencie, kiedy wkraczają w tę dziedzinę, żeby pozdejmowali maski. Jeśli chce władzy, musi ludziom powiedzieć: idę po władzę, głosujcie na mnie, chcę zmienić rząd, mam lepszy pomysł…”

źródło: "Gazeta Wyborcza pl"

I tu drobna uwaga:

Na poprawne funkcjonowanie podstawowych instytucji jakiegokolwiek państwa Europy pierwszych lat XXI wieku (wymiar sprawiedliwości, policja, opieka socjalna, służba[!] zdrowia, oświata, ochrona godnego życia pracowników najemnych i co tam jeszcze) nie potrzeba nowych, czy też lepszych pomysłów, a rzetelności w sprawowaniu rządów z obywatelskiego wyboru, bowiem metody ich choćby tylko minimalnie poprawnego w interesie państwa działania zostały już raz na zawsze zdefiniowane i sprawdzone w praktyce.

Co do reszty, to nic innego, jak totalna bzdura:

Z definicji każdy obywatel demokratycznej wspólnoty jest politykiem i tylko z powodów praktycznych ceduje swoje uprawnienia wykonawcze na swoich przedstawicieli wyłonionych w wyborach, o czym z kretesem zapomnieli zasiadający w poselskich ławach w Nadwiślańskiej Prowincji, choć moim zdaniem jest jeszcze gorzej:

Oni zasiadając w nich po raz pierwszy w ogóle nie zdawali sobie z tego sprawy traktując tych, co im na to przyzwolili za skończonych idiotów, czego konsekwencją jest właśnie dzisiejsze ultimatum w historycznej praktyce będące niczym innym, jak poza proceduralnym (ale nie pozaprawnym) odwołaniem ich z funkcji z pominięciem rozważań, na ile tym razem skuteczne, a jeśli nie dziś, to kiedy i co potem.

I tym razem pan Donald Tusk nie będzie mógł powiedzieć swoim zwyczajem, że nie można było tego przewidzieć, o czym obaj dobrze wiemy.