sobota, 2 lutego 2013

"...patrząc z punktu widzenia kultury europejskiej..."

Co należy uznać w tym akurat przypadku szczególnie i ogóle za normę intelektualną psychologa klinicznego z przysłowiowego Otwocka, ale faktycznie jak by nie patrzyć z tej, przywołanej przez panią Grodzką perspektywy kultury europejskiej, to coś tu "nie styka" - jak mówi moja znajoma małolata:

źródło: "Wprost"

…bowiem kultura europejska nie ma - bo nie może mieć z oczywistych powodów - żadnej perspektywy, czyli punktu widzenia na taki twór, jakim jest pani posłanka nie znany jej dotychczas i w żadnym razie nie podobny nawet do przysłowiowej „kobiety z brodą” i od niej pochodnych, niestandardowych produktów Matki Natury pokazywanych zgodnie z tradycją przez setki, a i tysiące lat trwania cywilizacji europejskiej w jarmarcznych gabinetach osobliwości ( tu od razu sygnalizuję dyżurnym obrońcom wszelkiej odmienności, że ku zadowoleniu „eksponatów” i za ich zgodą, co dokumentują przekazy historyczne…).

Może za kilkadziesiąt, kilkaset lat, przy kulturotwórczo statystycznie znaczącej ilości takich wytworów medycznych manufaktur ta sytuacja ulegnie zmianie, ale tymczasem można i należy uznać za zdecydowanie bezzasadnie przekraczanie przez panią Grodzką granic poprawności obywatelskich zachowań w niezrozumieniu swojej sytuacji:

Jej obecność w Sejmie jest niczym innym, jak właśnie zdanym z wynikiem pozytywnym przez społeczeństwo testem na tolerancję…

…ale od tego jeszcze bardzo daleka droga do szczególnego zainteresowania tym, kim właściwie jest prywatnie pani posłanka, co myśli i co czuje, tak, jak nikogo – może tylko poza czytelnikami prasy brukowej, nałogowymi podglądaczami i skrajnie perwersyjnymi fetyszystami – nie interesuje zbytnio, co myślą i czują w domowych pieleszach pozostali wybrańcy losu z ulicy Wiejskiej i okolic.

Oni mają dobrze rządzić zdejmując przy tym na co dzień i od święta przed obywatelami kapelusze z głów, a nie majtki z przyrodzenia.

(linked to)