środa, 20 lutego 2013

Pan Niesiołowski nikomu "pod kołderkę" nie zaglądał...

I pan, i ja wiemy, wielce szanowny panie premierze Pospolitej, że nikt z pana politycznego otoczenia nie pozwoli sobie nigdy, nie odważy się na zwrócenie panu najmniejszej choćby uwagi, a cóż dopiero na konstruktywną nawet krytykę pana publicznych zachowań, dlatego pomyślałem sobie, że ja to zrobię i to nawet nie w interesie ogółu, a dla spokoju sumienia, tym bardziej, iż jak wykazują statystyki prowadzonego przeze mnie bloga, nie jest on właściwie czytany w Polsce (...), co czyni wszelkie treści do pana na nim adresowane faktycznie konfidencjonalnymi dla zwolenników, a i przeciwników PO także.

Możesz więc pan, panie Donaldzie spać spokojnie wysłuchawszy na dobranoc tej małej reprymendy odnośnie swoich przeprosin wystosowanych – jak by nie patrzyć – z wyżyn urzędu polskiego premiera pod adresem pani Agnieszki Holland, osoby nie pozostającej z panem w żadnych relacjach protokólarnych, co pan pewnie uzna za drobiazg, natomiast ja uważam za wystawianie powagi i autorytetu urzędu, który pan piastuje jeszcze nie z dziedziczenia, a wyboru obywatelskiego milionów, na pośmiewisko…

„…jeżeli ktoś dokucza czyimś dzieciom czy współmałżonkom tylko dlatego, że nie zgadza się z wypowiedzią osoby publicznej, robi coś, czego nie akceptuję - mówił Tusk…” 

źródło: "Gazeta pl"

…tym bardziej, że to nie pan Stefan Niesiołowski „zajrzał pod kołderkę” Katarzynie Adamik, a ona sama pospołu z mamusią - mam nadzieję, że to jeszcze nikogo nie obraża, ale na wszelki wypadek napiszę poprawnie politycznie, że z rodzicem - obwieściła przez nikogo nie proszona swoiście „urbi et orbi” w megalomańskim przewartościowaniu swojego znaczenia i tu, nad Wisłą i gdziekolwiek indziej podczas wywiadu udzielonego tygodnikowi „Newsweek” – bo nawet nie „Rzeczpospolitej”, „Gazecie Wyborczej” czy też „Dziennikowi” - że jest lesbijką posługując się przy tym pewnego rodzaju – niestosownym i z gruntu chybionym z oczywistych powodów - szantażem:

"...zapowiedziała, że jest gotowa wyprowadzić się z Polski z powodu braku ustawy o związkach partnerskich..."

Mam nadzieję, że powyższe uzasadnia dostatecznie moje zawstydzenie pana postawą, a jeśli nie, to i tak niczego to nie zmienia:

Młyny historii mielą powoli, ale skutecznie i cała, nieunikniona już reszta, to tylko kwestia czasu, choć chciało by się, żeby to i owo zdarzyło się wcześniej.