wtorek, 18 września 2012

A jednak „Hollywood” …

mroczna tragifarsa politycznej klasy C pod tytułem „Śmierć ambasadora”:

„…Al-Bakoush and his colleagues said that once they learned his identity, they were stunned Stevens had been alone.

źródło: "The Washington Post"

“I’ve never seen incompetence and negligence like this, from the two sides, the Americans and the Libyans,” he said. “You can sacrifice everyone but rescue the ambassador. He is the ambassador for God’s sake.”

I tylko przez żywiony przeze mnie respekt, jakim darzę misterium Śmierci, i szacunek należny ofiarom, kimkolwiek by one nie były i cokolwiek by tam, w Benghazi, nie robiły, powstrzymam się od jakiegokolwiek komentarza, będąc przy tym pewnym, że już nie jeden scenarzysta filmowy nie śpi po nocach szukając inspiracji na blogach miłośników teorii spiskowych.