środa, 30 października 2013

Z cyklu "The I.T. tea room" w kwestii "ciąży urojonej":

Stany Zjednoczone Ameryki Północnej nie mają ostatnio najlepszej passy, o czym zaświadczają i moje zapisy wirtualnych monologów snutych przy porannym kubku kawy na marginesie ich poczynań w świecie realnym...

...który ma się jednak nijak do przestrzeni wirtualnej, gdzie akurat zachowania rządowych agencji U.S. w niej funkcjonujących mogą stanowić wzór dla (...)...

...reszty świata w realizacji swobód obywatelskich i ich ochrony przed pokusami i zakusami rządów sprawujących władzę w państwach Europy, czy też Azji...

...o czym piszę w żadnym razie w stanie urojenia jakiegoś, po weekendowego jeszcze, a z perspektywy praktykującego użytkownika globalnej Sieci od zarania jej dziejów w Nadwiślańskim Kraju...

...dzielącego się swego czasu systematycznie w przestrzeni publicznej w ramach obywatelskiego wolontariatu swoimi spostrzeżeniami cyklem "The I.T. tea room"  na blogu "Stowarzyszenia Poetów Barowych" w czasach jego publicznej dostępności między innymi, a może przede wszystkim w temacie bezpieczeństwa i prywatności...

źródło: "Wordpress" - available only to members, wpisy z lat 2009-2011

źródło: j.w.

...w praktycznym przekonaniu oczywistości potrzeby przedefiniowania pojęcia "prywatności" i związanych z nią zachowań w konsekwencji - jak by nie było - cyfrowej rewolucji przecież...

...co czyni z medialnej burzy wokół zbioru metadanych amerykańskiej NSA daleką od zasadności i politycznej elegancji pospolitą, rynsztokową nagonkę...

...na co sobie nikt nad Potomac River faktycznie akurat w tym temacie nie zasłużył...

...piszę tym razem w absolutnej zgodzie z szefem Agencji Bezpieczeństwa Narodowego U.S. ...

" The head of the National Security Agency denied Tuesday that the United States collected telephone and e-mail records directly from European citizens, calling reports based on leaks by Edward Snowden "completely false."


źródło: "CNN"

...bowiem te mityczne metadane, to raptem nic innego, jak cyfrowa wersja "analogowej" fiszki bibliotecznego katalogu, od której droga do zawartości treści woluminu interesującej potencjalnego czytelnika w przypadku szczególnie cennych egzemplarzy wcale nie była, a i nadal nie jest krótka i oczywista...

...a żeby było fikuśniej, to stosowna dyrektywa U.E. w sprawie retencji (przechowywania - o ile się nie mylę, to w U.S.A. do roku, a w Europie do dwóch lat) danych telekomunikacyjnych identycznych z danymi, jakie znajdują się na serwerach National Security Agency obowiązuje na terenie całej Europy...

...co znaczy, że "cyfrowe ślady" na upartego można prześledzić bez potrzeby podróży za ocean bez względu na to, czy pozostawi je osoba prywatna, czy też urzędowa...

...tak, jak można było przechwycić każdą informację na drodze jej przekazu od zarania dziejów cywilizacji, co nie przeszkadzało w ewolucyjnym postępie i nie wpłynęło w przesądzającym stopniu nigdy na losy powstałych w jej obrębie państw i poszczególnych narodów (...)...

...gdyż sama w sobie bez dopełnienia wieloma zewnętrznymi uwarunkowaniami kończy zazwyczaj krótki żywot jeśli nie wprost na "śmietniku historii"...

...to przechodzi na jej karty odnotowana marginalnie w przypisach zdarzeń istotnych. 

O czymś zapomniałem ?

Nie, nie zapomniałem, ale temat wykorzystywania agenturalnego tych danych, to zupełnie inne opowiadanie, które po amerykańskim prologu napisze samo życie prędzej, niż można by się było spodziewać...

:-(