wtorek, 10 lipca 2012

"Ja to widzę, czuję i wiem...


… - mówił w "Popołudniu" Radia TOK FM prof. Bogdan Góralczyk, politolog i sinolog z Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego…”
Co dla mnie jest zaskakującą argumentacją, jak na profesora, do tego Uniwersytetu Warszawskiego, którego niegdysiejsi luminarze nie musieli swoich tekstów opatrywać fiszkami w rodzaju „politolog i sinolog” wystarczył bowiem w ich przypadku sam tekst pisany lub mówiony, którego już pierwsze akapity lub zdania zaświadczały o tym, że pisał albo mówi je profesor, lub ktoś, kto powinien nim zostać.

I trudno będzie komukolwiek temu zaprzeczyć, nawet dziekanowi Wydziału Nauk Humanistycznych i Społecznych w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie Jackowi Wasilewskiemu, dowodzącemu tożsamą  z warsztatem profesora Bogdana Góralczyka metodologią mitologicznego charakteru bytu przedwojennej i powojennej, polskiej inteligencji dopóty nie oślepnę, artretyzm nie powykrzywia moich paluszków i w końcu nie zejdę z tego świata, co – mam nadzieję – nie nastąpi wcześniej, jak w swoim czasie.

Wracając do wywodu profesora Góralczyka traktującego o problemach Chin dnia dzisiejszego i tych w przyszłości , to bez chwili wahania można go odłożyć do kartonu, w którym już spoczywa praca Wasilewskiego.
Kartonu opatrzonego czytelnym napisem dużymi, drukowanymi literami „MAKULATURA”  i zająć się tekstami faktycznie rozśmieszającymi  do łez, w rodzaju tych, publikowanych i wygłaszanych ostatnio co dzień w temacie Syrii, jej prezydenta Bashara al-Assada, Rosji i Chin (z nierówno ważnym do pozostałych aktorów tej tragedii respektem i nad wyraz oględnie w tym, ostatnim przypadku) przez przedstawicieli administracji washingtońskiej:

“…In Washington, State Department spokesman Patrick Ventrell said: "Obviously, if it were true, it would be a good sign but we are still seeking further clarification from the Russians…"