niedziela, 16 maja 2021

...raz za razem...

 nic dodać, nic ująć

"...Jak opisuje "New York Times", roszczenia izraelskich osadników do nieruchomości bazują na dokumentach z XIX wieku, kiedy Palestyna była częścią Imperium Osmańskiego i dwie żydowskie organizacje kupiły część terenów w Asz-Szajch Dżarrah od arabskich właścicieli. 

Po 1948 roku Wschodnia Jerozolima stała się częścią Jordanii i w dzielnicy zbudowano domy, w tym dla palestyńskich uchodźców z nowopowstałego Izraela. Po zajęciu Wschodniej Jerozolimy przez Izrael, kraj zwrócił teren do organizacji, od których kupili go osadnicy. Niektórzy mieszkańcy podważają ich prawo własności..." - j.n. /interlinia T.L./...


a że niezmiennie i do znudzenia jak i przy tej

tak i każdej innej okazji to samo dokąd współczesność pamięcią sięga ? 

"...[swego czasu...] wielka radość zapanowała przy Whitehall [1].

„Żydzi won do Palestyny !”
[pierwsza nowożytnie wersja ligth ostatecznego "Rozwiązania kwestii żydowskiej w Europie"[2]...]

A że hasło to w dyplomatycznym fraku współbrzmiało z niedawno co powstałym ruchem syjonistycznym, machina ruszyła, z tym, że jak nawet najbardziej zagorzały antysemita wie, Żydzi to nie idioci, w przeciwieństwie do większości innych nacji i wiedzą, że za darmo to tylko w mordę biją, dlatego Izrael tworzyć zaczęli po swojemu, czyli legalnym aktem notarialnym kupna z potwierdzeniem zapisem w księgach wieczystych.

I tak działka do działki, górka do górki, łączka do łączki, powstawał rzetelny fundament przyszłego Izraela. Arabska społeczność Damaszku, Bejrutu i okolic pokładała się ze śmiechu, zacierając przy tym rączki (….).

Gdzieś nam w tym wywodzie ludziska zwane dziś Palestyńczykami zawieruszyli się niechcący. Są, a jakże, pasą kozy i uprawiają rachityczne oliwki będąc najemną siłą roboczą, lub dzierżawcami ziemi właścicieli mieszkających w Libanie, Syrii, Egipcie (…..).

Dolary mają to do siebie, że z czasem znikają, a ziemia zostaje przy nowym właścicielu, posiadając ten feler dla poprzedniego, że drugi raz nie można jej sprzedać.

Zroszona potem i pieszczona wiedzą rozkwita. Tak i było tym razem. Powstawały kibuce, szkoły, drogi, wodociągi, pomarańczowe sady i inne uprawy, zamieniając pół pustynny krajobraz w rajskie ogrody, a że nic tak nie kształtuje świadomości narodowej, jak dostatek sąsiada z naprzeciwka, który jest do tego innego pochodzenia i wyznania, to i tym razem narodził nam się w mig nowy naród: Palestyńczycy – co można przetłumaczyć na “ludzi bez ziemi z pretensjami do cudzej” (…).

Pasowali do siebie z Żydami, jak garbaty do ściany. Też chcieli wodociągów, sadów i ogrodów, z tym, że chcieli również, by Żydzi im to dali, zbudowali (….).

Z czasem może by to się jakoś poukładało, gdyby nie dwie zmienne, nieprzewidywalne:

Pierwsza to Holokaust, druga, to uświadomienie sobie przez Arabów wagi popełnionego błędu i wykiwania ich przez Anglików.

Pierwsza uczyniła z Żydów pierwszorzędnych żołnierzy, druga z Palestyńczyków terrorystów, choć dalej będę się upierał przy swoim, że Palestyńczyk to zawód, a nie narodowość, nie mają bowiem odniesień do niczego, co stanowi o państwie, narodzie, za to utożsamiają się z dotowanymi [między innymi przez... "Brukselę"]  firmami „Al-Fatah” lub „Hamas”, które są dla nich całym światem.

[Jak widać] problem Palestyny istniał w świadomości międzynarodowej nie od dziś [...]

Zainteresowani świadomi byli skutków konfrontacji narodu istniejącego kilka tysięcy lat, uposażonego w zabójczy arsenał intelektualny, dopełniony potęgą finansową z luźnym związkiem terytorialnym klanów rodzinnych, hodowców kóz i zbieraczy owoców zdziczałych plantacji oliwek, ale nic ich to nie obchodziło (….)..

Ważne, że pozbyli się Żydów z Europy [...]." - źródło własne …najkrótsza historia Izraela i Palestyny… | Lu (wordpress.com) z datowaniem na czerwiec 2010 roku

i dalej już za "Wikipedią"

"...After World War II, in 1947, the UN adopted a Partition Plan for Mandatory Palestine recommending the creation of independent Arab and Jewish states and an internationalized Jerusalem. This partition plan was accepted by the Jews but rejected by the Arabs..."...

dopowiedzeniem...


- Może innym razem, w końcu weekend mamy...


[1] "...ulica w Londynie (City of Westminster) odchodząca w kierunku północnym od Parliament Square i wiodąca ku Trafalgar Square. Wokół skupione są budynki rządowe, w związku z tym słowo Whitehall używane jest często jako synonim angielskiego rządu i administracji, oraz instytucji z nimi związanych. Jedną z bocznych uliczek odchodzących od Whitehall jest Downing Street z siedzibami brytyjskiego premiera i Kanclerza Skarbu..." - "Wikipedia"

[2] drugą był hitlerowski koncept "Żydzi na Madagaskar", trzecią oczywiście Holokaust - jedyna jak do tej pory próba bliska "załatwienia raz na zawsze sprawy" ale...
okazało się po 1945 roku że jednak nie tak skuteczna jak skuteczna jest współcześnie
"Żelazna Kopuła" /w oryginale כִּפַּת בַּרְזֶל a z angielska "Iron Dome"/ swoją skutecznością stawiająca pod znakiem zapytania skuteczność próby
czwartej - "rozcieńczenia" tego co po Holokauście pozostało z Narodu Wybranego w
"oceanie arabsko muzułmańskim" - tym razem humanitarnie
"w białych rękawiczkach" prawa międzynarodowego, praw człowieka /czytaj "Palestyńczyka".../ i tak dalej