"...Zastanawiamy się, ile jeszcze rządzący potrzebują dramatycznych aktów desperacji ze strony obywateli, aby zacząć się zajmować naprawą systemu administracji i wymiaru sprawiedliwości – mówi. – Mam wrażenie, że doszliśmy już do tej granicy, po przekroczeniu której jest tylko ludzkie cierpienie – dodaje. Jego zdaniem najbardziej przerażające jest to, że funkcjonariusze państwa idą w zaparte, udając, iż działają w imię dobra publicznego..."
...cytuję w postscriptum wirtualnego monologu o moralności i politycznej za nią odpowiedzialności prowadzonego z posłanolożką Małgorzatą Kidawą-Błońską...
...w uznaniu postawy kolejnych ofiar kompletnie zdegenerowanego systemu, którym franciszkańska miłość do naszych braci mniejszych zasiadających na urzędach nie pozwala przekroczyć pewnych granic obywatelskiej poprawności...
...zastanawiając się przy tym nie tyle "...ile jeszcze...", a jak długo jeszcze wytrwają w tej niepraktycznej szlachetności...