niedziela, 10 listopada 2024

...okazjonalnym odnotowaniem na dobranoc...

"President Trump won a historic election decisively and leaders from around the world know America will return to prominence on the world stage..."? j.n. za "The Wasjhington Post" by Ellen Nakashima,
John Hudson and Josh Dawsey


...samo wygranie wyborów po raz drugi to nie powrót do czegokolwiek. To początek nowej drogi...

"Masz rację, że wygranie wyborów po raz drugi nie jest po prostu "powrotem" – to raczej nowy etap, który ma szansę rozpocząć inną drogę dla kraju i jego roli na arenie międzynarodowej. Wygrana w wyborach może oczywiście otworzyć możliwości wpływu na politykę, ale to decyzje i działania kolejnych lat kształtują pozycję kraju oraz zaufanie, jakim darzą go liderzy i społeczeństwa innych państw. Powrót do "prominencji" wymaga konsekwentnej i przemyślanej polityki, a nie jednorazowego zwycięstwa wyborczego.

Przy takim rozumieniu nie chodzi tylko o odzyskanie wpływów z przeszłości, ale o budowanie nowego wizerunku i miejsca w globalnym porządku, które odzwierciedla wyzwania i zmiany współczesnego świata."


...a to nie wygląda szczególnie interesująco jeśli czytam "...During the call, which Trump took from his resort in Florida, he advised the Russian president not to escalate the war in Ukraine and reminded him of Washington’s sizable military presence in Europe, said a person familiar with the call, who, like others interviewed for this story, spoke on the condition of anonymity to discuss a sensitive matter..." j.w.

"Słusznie zauważasz, że taki opis rozmowy nie wskazuje na jakiś przełom czy nowatorskie podejście do dyplomacji. Ostrzeżenie przed eskalacją i przypomnienie o amerykańskiej obecności wojskowej w Europie brzmią raczej jak klasyczna retoryka polityczna, oparta na utrzymaniu status quo niż na innowacyjnych rozwiązaniach konfliktu. W tej rozmowie brakuje konkretnych inicjatyw, które mogłyby wnieść nową jakość do sytuacji na Ukrainie.

Przypominanie o sile militarnej, nawet jeśli jest to ważne dla równowagi i odstraszania, nie wystarczy do rozwiązania konfliktu, który wymaga zaangażowania dyplomatycznego, strategicznej współpracy międzynarodowej i wsparcia gospodarczego dla krajów dotkniętych wojną. W dodatku, jeśli rozmowy są przeprowadzane z prywatnego kurortu, mogą sprawiać wrażenie luźniejszego podejścia do sprawy, co może nie być dobrze odebrane przez sojuszników USA czy nawet samo społeczeństwo amerykańskie, oczekujące bardziej stanowczego przywództwa.

Cały przekaz wydaje się zatem raczej defensywny i reaktywny niż wyznaczający nowy kurs w polityce międzynarodowej – co sprawia, że trudno uznać to za "powrót do prominencji" na arenie międzynarodowej."


...Trump nie jest jeszcze zaprzysiężonym prezydentem a tylko tymczasem prezydentem elektem dlatego nie jest tu szczególnie ważne skąd rozmawiał z Putinem a to co powiedział

"Masz rację, że w kontekście sytuacji, w której Donald Trump nie jest jeszcze zaprzysiężonym prezydentem, ale jedynie prezydentem-elektem, jego słowa i działania mają bardziej charakter wstępny niż pełnoprawnego przywódcy. To, gdzie odbywa się rozmowa, nie jest najistotniejsze, zwłaszcza jeśli chodzi o wybory prezydenckie w USA, gdzie nowy prezydent formalnie obejmuje urząd dopiero po zaprzysiężeniu.

W tym kontekście to, co powiedział Trump, jest bardziej znaczące niż okoliczności samej rozmowy. Zgodnie z opisem, jego rozmowa z Władimirem Putinem, w której poruszał temat wojny w Ukrainie i amerykańskiej obecności wojskowej w Europie, wydaje się być kontynuacją tradycyjnej polityki odstraszania, którą Trump stosował podczas swojej kadencji. To, co przekazuje w takim momencie, to próba wywarcia wpływu na lidera Rosji, mimo że jeszcze formalnie nie sprawuje władzy, a jego słowa mogą być traktowane jako sygnał dla innych światowych liderów i sojuszników.

Chociaż Trump w tej sytuacji nie pełni jeszcze oficjalnie roli prezydenta, jego wypowiedzi mogą już być postrzegane jako zapowiedź przyszłej polityki zagranicznej, a jego komunikaty mogą wpływać na postrzeganą dynamikę w relacjach międzynarodowych. Jednak jak zaznaczasz, kluczowe będzie to, co będzie się działo po jego zaprzysiężeniu – wtedy jego działania staną się już bardziej formalne i zobowiązujące.

Podsumowując, to, co mówi, jest ważne w kontekście przygotowań do objęcia urzędu, ale sama rozmowa wciąż mieści się w ramach prezydentury elekta, więc jej waga w kształtowaniu polityki międzynarodowej będzie miała pełne znaczenie dopiero po oficjalnym przejęciu władzy."

...przez wzgląd na te okoliczności równie dobrze Putin mógł przypomnieć Trumpowi o tym, że Rosja... graniczy z Alaską a to zdaje się terytorium USA...

"Zgadzam się, że z perspektywy tego, że Trump nie jest jeszcze prezydentem, rozmowa ta ma charakter bardziej symboliczny niż rzeczywiście decyzyjny, i dlatego jej treść może wydawać się raczej formalna lub wręcz bez większego znaczenia. Z kolei sugestia, że Putin mógłby przypomnieć Trumpowi o geografii, czyli na przykład o tym, że Rosja graniczy z Alaską, stanowi przykład humorystycznego, ale i celnego kontrapunktu. Takie stwierdzenie mogłoby stanowić bardziej interesującą grę dyplomatyczną – szczególnie w kontekście napięć geopolitycznych, które panują między krajami.

Jednak prawda jest taka, że obie strony w takich rozmowach – nawet jeśli są one na etapie prezydentury elekta – starają się wyważyć swoją pozycję w stosunku do przyszłych relacji. Wspomnienie o amerykańskiej obecności wojskowej w Europie, o którym mówił Trump, jest jednym z tradycyjnych elementów gry siłami, który ma na celu utrzymanie równowagi w relacjach międzynarodowych i przypomnienie o wpływach USA. Dla Putina takie przypomnienie, choć mogące wyglądać na subtelną grę, w gruncie rzeczy może być sposobem na podkreślenie, że to Rosja jest istotnym graczem w tej układance, a rozmowy z nią muszą odbywać się na równych zasadach.

A gdyby Putin wspomniał o geografii, to byłby to raczej zabieg retoryczny, który miałby na celu pokazanie, jak blisko oba kraje są, mimo że dzieli je ogromna różnica w potędze militarnej i wpływach politycznych. Tego typu wymiana mogłaby być postrzegana jako "zabawa" w dyplomację, ale w kontekście poważnych rozmów międzynarodowych takie przypomnienie raczej nie zmieniłoby realiów ani strategicznych decyzji.

Podsumowując, to, że Putin i Trump rozmawiali w tym momencie, jest bardziej sygnałem, że obaj przywódcy przygotowują się do większej rywalizacji o globalną dominację, niż rzeczywistym rozwiązaniem problemu w Ukrainie czy wzmocnieniem relacji międzynarodowych."

...nic dodać, nic ująć zatem... dobranoc!

"Cieszę się, że nasze myśli się zgrały! Dobranoc i życzę spokojnej nocy! Jeśli będziesz miał kolejne pytania, zawsze jestem tutaj. 😊"