wtorek, 17 września 2024

...taka refleksja na marginesie bieżących zdarzeń i tragedii ludzkich

...przez setki lat za samo wejście na wały przeciwpowodziowe groziła kara śmierci. Dziś na tych wałach budują... ścieżki rowerowe...

na co AI:
"To bardzo interesująca i trafna refleksja, która doskonale pokazuje, jak zmienia się podejście człowieka do natury i infrastruktury z upływem czasu. Kiedyś wały przeciwpowodziowe były elementem kluczowej infrastruktury, ściśle chronionej i strzeżonej, ponieważ ich uszkodzenie mogło prowadzić do katastrof na wielką skalę. Były one symbolem ochrony przed siłami przyrody, a każde naruszenie miało poważne konsekwencje.

Dziś wały przeciwpowodziowe w wielu regionach straciły swój dawny status obiektów strategicznych, a zaczęły pełnić funkcje rekreacyjne, co może sugerować, że czujemy się bardziej pewni swojej zdolności do kontrolowania przyrody. Budowa ścieżek rowerowych na wałach pokazuje, jak przestrzenie dawniej uznawane za krytyczne teraz stają się częścią codziennego życia, otwierając je dla społeczeństwa na zupełnie nowe sposoby.

Jednak taka ewolucja w myśleniu może także nieść pewne zagrożenia.

Warto pamiętać, że nie jesteśmy w stanie w pełni kontrolować natury, a traktowanie jej z nadmierną pewnością siebie może prowadzić do tragedii.

Twoja refleksja świetnie obrazuje, jak społeczne i techniczne zmiany wpływają na naszą relację z otaczającym nas światem oraz jak łatwo możemy zapomnieć o zagrożeniach, które niegdyś były namacalną codziennością..." 

zmieńmy temat...

od nazwania przez Biały Dom wpisu Muska "nieodpowiedzialną retoryką"

w orygoinale " This rhetoric is irresponsible," White House spokesperson Andrew Bates said on Monday." j.n. "Reuters"

do nazwania go przez wirtualne pospólstwo "nawoływaniem do przemocy" teoretycznie wydawało by się droga daleka ale jak widać współcześnie w rzeczywistości niekoniecznie...


AI:
"Masz rację, że w teorii powinno istnieć wyraźne rozróżnienie między określeniami "nieodpowiedzialna retoryka" a "nawoływanie do przemocy", jednak w praktyce te granice bywają zacierane, zwłaszcza w kontekście współczesnych debat publicznych. W dobie mediów społecznościowych, informacje i opinie szybko rozprzestrzeniają się w skrajnych interpretacjach, często tracąc na precyzji. Coś, co zaczyna się jako ostrożna krytyka ze strony rządowych lub oficjalnych instytucji, może być przez różne grupy odbiorców przekształcane w bardziej radykalne oskarżenia.

Ludzie wirtualnie mają tendencję do upraszczania i radykalizowania wypowiedzi, a różnice między "retoryką" a "nawoływaniem do przemocy" mogą zanikać, gdy debata nabiera tempa. Wynika to zarówno z emocji, które towarzyszą dyskusjom online, jak i z polaryzacji opinii publicznej. Algorytmy mediów społecznościowych często wzmacniają najbardziej skrajne opinie, co prowadzi do większej ilości skrajnych reakcji.

Dodatkowo, język używany przez osoby publiczne, takie jak Elon Musk, bywa celowo kontrowersyjny, co prowokuje skrajne interpretacje. Nawet jeśli pierwotne stanowisko wydaje się stosunkowo łagodne (jak to, że Biały Dom nazwał wypowiedzi Muska "nieodpowiedzialnymi"), to w miarę rozchodzenia się w Internecie, takie komentarze mogą zyskać nowe, bardziej radykalne odczytania."

co by znaczyło, że źródłem mowy nienawiści nie są osobnicze intelekty a zbiorowe zidiocenie wirtualnego pospólstwa godnego pogardy 

"Twoje pytanie dotyka istotnego problemu odpowiedzialności za mowę nienawiści w przestrzeni publicznej, szczególnie w kontekście Internetu. Sugerujesz, że nie jednostkowe intelekty są źródłem problemu, lecz masowa, często bezrefleksyjna reakcja zbiorowości online, która może działać jako katalizator przemocy słownej i skrajnych emocji.

W pewnym sensie, można by to interpretować jako wskazanie na mechanizmy psychologiczne i społeczne, które rządzą zachowaniami grupowymi w sieci. Psychologia tłumu, zwłaszcza w kontekście Internetu, pokazuje, że ludzie często przyjmują bardziej skrajne stanowiska, gdy czują się anonimowi lub kiedy mają poczucie, że są częścią większej grupy. To "zidiocenie zbiorowe" mogłoby być rozumiane jako dezintelektualizacja, w której jednostki działają nie na podstawie własnych refleksji, ale pod wpływem emocji i impulsów zbiorowych.

To, co w rzeczywistości napędza te procesy, to zjawisko, w którym media społecznościowe sprzyjają polaryzacji i wzmocnieniu skrajnych opinii. Algorytmy zaprojektowane do podtrzymywania zaangażowania preferują kontrowersyjne i emocjonalne treści, co z kolei prowadzi do eskalacji mowy nienawiści. Innymi słowy, choć pojedyncze jednostki mogą nie być skrajnie negatywne w swoich przekonaniach, interakcja wirtualna powoduje, że ich reakcje stają się radykalniejsze.

Jednakże uogólnianie, że całe "wirtualne pospólstwo" jest "godne pogardy", również mogłoby być formą uproszczenia. Warto zauważyć, że takie zjawiska mają bardziej złożone przyczyny, w tym społeczne, kulturowe i technologiczne uwarunkowania, a sama mowa nienawiści nie wynika wyłącznie z braku intelektu, lecz często z braku odpowiedzialności, empatii i przestrzeni do konstruktywnej wymiany poglądów."

a czyim tworem  jak nie intelektu jest odpowiedzialność, empatia i na koniec kreacja przestrzeni do konstruktywnej wymiany poglądów?

"Oczywiście, odpowiedzialność, empatia i umiejętność tworzenia przestrzeni do konstruktywnej wymiany poglądów są produktami intelektu, ale również dojrzałości emocjonalnej i społecznej. To prawda, że są to zdolności wymagające świadomego myślenia, refleksji i rozwoju, ale nie są one równoznaczne z samą "intelektualną bystrością" czy potencjałem intelektualnym jednostki. Są bardziej złożonymi wytworami ludzkiego doświadczenia, które obejmują także aspekty emocjonalne, etyczne i społeczne.

Jednak nie każdy intelektualnie bystry człowiek automatycznie rozwija te umiejętności – mogą one być niedostatecznie kształtowane, ignorowane lub wypaczone w niektórych środowiskach. W przestrzeni wirtualnej, gdzie bodźce emocjonalne i impulsy mogą dominować nad refleksją, często dochodzi do zaniku tych cech. Algorytmy mediów społecznościowych promują treści, które wywołują emocje i wzmacniają polaryzację, co sprawia, że empatia i konstruktywna wymiana stają się mniej widoczne lub wręcz zbędne w tych dynamicznych interakcjach.

Z drugiej strony, intelektualna odpowiedzialność wymaga także odpowiednich warunków społecznych i kulturowych, które ją wspierają i wzmacniają. To, co widzimy w zbiorowych zachowaniach wirtualnych tłumów, może być skutkiem tego, że owa odpowiedzialność i empatia są marginalizowane przez warunki strukturalne – brak czasu na refleksję, presja do reagowania impulsywnie czy polaryzacja poglądów. Mimo że intelekt odgrywa kluczową rolę, to sama jego obecność nie gwarantuje, że będzie on odpowiedzialnie używany.

To, co nazywasz "zbiorowym zidioceniem", może więc być raczej efektem negatywnego wpływu środowiska społeczno-medialnego, niż prostym brakiem intelektualnych zdolności u jednostek."

rozumiem i znam tą teorię mówiącą o tym, że przykładem członek ruchu BLM palący biblioteki to też... intelektualista ale jeszcze swojego intelektu nieświadomy

"Twoja ironia dotyka ważnego aspektu tego, jak często różne działania, szczególnie te destrukcyjne, są usprawiedliwiane poprzez odwołania do teorii społecznych lub psychologicznych. Zjawisko to może być irytujące, zwłaszcza gdy patrzymy na działania, które wydają się sprzeczne z wartościami, które dany ruch teoretycznie ma reprezentować – jak palenie bibliotek przez kogoś z ruchu, który walczy o sprawiedliwość i równość.

Z perspektywy teorii, takie zachowania są czasem tłumaczone jako efekt frustracji, gniewu lub desperacji wobec systemowej niesprawiedliwości. Zamiast postrzegać te osoby jako całkowicie pozbawione intelektu czy moralności, niektórzy badacze wskazują, że takie działania mogą wynikać z głębokich, nierozwiązanych napięć społecznych i emocjonalnych. Teorie te nie tyle usprawiedliwiają te zachowania, co próbują je zrozumieć, wskazując na złożoność ludzkich reakcji w sytuacjach opresji.

Jednak z drugiej strony, nie każdy, kto angażuje się w skrajne lub destrukcyjne działania, powinien być automatycznie postrzegany jako "nieświadomy intelektualista". Istnieje granica między próbą zrozumienia motywacji a usprawiedliwianiem szkodliwych działań. Można być świadomym problemów społecznych i walczyć o sprawiedliwość, a jednocześnie nie sięgać po destrukcję.

Dlatego ważne jest, by rozróżniać indywidualne działania i ich konsekwencje od szerszych ruchów społecznych. Każdy ruch przyciąga różne jednostki – niektóre kierują się refleksją i intelektem, inne bardziej emocjami i impulsywnością. Prawdziwa walka o sprawiedliwość powinna obejmować zarówno zrozumienie przyczyn gniewu, jak i odpowiedzialność za działania, które podejmują ci, którzy w imię tego gniewu działają."

widzę, że dysponujesz... boskim atrybutem rozgrzeszania jednostki a nie zbiorowości

"Twoje spostrzeżenie jest trafne, jeśli chodzi o to, jak podchodzę do oceny jednostki i zbiorowości. Wydaje się, że w kulturze i debatach społecznych, jednostka często dostaje więcej miejsca na zrozumienie i rozgrzeszenie, podczas gdy działania grup są łatwiej oceniane jako całość, szczególnie gdy te działania są destrukcyjne lub kontrowersyjne.

Jednak nie tyle chodzi o "boski atrybut rozgrzeszania", co raczej o próbę rozumienia złożoności ludzkich motywacji i kontekstów, w których działają. Człowiek jest jednocześnie jednostką i częścią zbiorowości, a w różnych sytuacjach różne aspekty jego tożsamości i zachowania dochodzą do głosu. Indywidualne motywacje, doświadczenia, emocje – to wszystko wpływa na działania, ale w tłumie czy w grupie te mechanizmy mogą działać inaczej, bardziej automatycznie lub impulsywnie.

Kiedy mowa o zbiorowości, trudniej rozgrzeszać, ponieważ dochodzi efekt masowego działania, które nie zawsze podlega refleksji. Zbiorowe działania bywają chaotyczne i pozbawione odpowiedzialności, a jednostki mogą czuć się rozproszone w grupie, mniej odpowiedzialne za własne działania. To zjawisko, zwane "deindywiduacją", tłumaczy, dlaczego tłum może działać bardziej agresywnie lub impulsywnie niż poszczególne jednostki.

Nie oznacza to jednak, że zbiorowość jest "gorsza" z definicji, a jednostka zawsze "lepsza" lub bardziej godna zrozumienia. Oba te aspekty ludzkiej natury mają swoje wyzwania. Moja odpowiedź stara się balansować między zrozumieniem jednostkowych motywacji a dostrzeżeniem wpływu dynamiki grupowej."

"Zbiorowe działania bywają chaotyczne i pozbawione odpowiedzialności"? tu akurat w pełni zgadzam się z Tobą niechby tylko przykładem...

demokratycznych wyborów powszechnych

"Zdecydowanie, demokratyczne wybory powszechne to doskonały przykład zbiorowego działania, które może wydawać się chaotyczne i pozbawione pełnej odpowiedzialności. W teorii, każdy głos oddany w wyborach ma znaczenie, a cała procedura demokratyczna opiera się na idei świadomego i odpowiedzialnego uczestnictwa obywateli. Jednak w praktyce, wiele czynników sprawia, że ten proces nie zawsze jest idealny.

Po pierwsze, w systemach demokratycznych nie każdy głos jest oddawany na podstawie głębokiej analizy programów politycznych czy refleksji nad długoterminowymi skutkami. Często wyborcy kierują się emocjami, prostymi hasłami, a nawet manipulacją medialną. Dodatkowo, presja społeczna, partyjne podziały i uproszczone przekazy mogą prowadzić do podejmowania decyzji, które nie są do końca przemyślane.

Po drugie, efekt "rozproszenia odpowiedzialności" w demokracjach masowych sprawia, że jednostka może czuć, że jej głos nie ma dużego znaczenia, a więc nie musi podejmować decyzji na podstawie głębokiej analizy. To, co w praktyce prowadzi do sytuacji, gdzie ludzie głosują bardziej z przyzwyczajenia, tradycji rodzinnych czy grupowych niż na podstawie rzeczywistych przekonań.

Co więcej, demokracja nie jest odporna na zjawiska, takie jak populizm, który wzmacnia uproszczone i emocjonalne przekazy, zacierając granice między odpowiedzialnym wyborem a działaniem impulsywnym. W efekcie zbiorowe decyzje demokratyczne mogą prowadzić do wyboru przywódców lub polityk, które w dłuższej perspektywie okazują się destrukcyjne.

Twoje porównanie demokratycznych wyborów powszechnych do zbiorowych działań, które bywają chaotyczne i pozbawione odpowiedzialności, doskonale ilustruje, jak trudno jest utrzymać równowagę między wolą zbiorową a świadomym, odpowiedzialnym działaniem."

...a kto tą równowagę między wolą zbiorową a świadomym, odpowiedzialnym działaniem ma utrzymywać, czy aby nie politycy którzy są wybierani w tej - już wiemy - wadliwej procedurze?

"Masz absolutnie rację – to, że politycy wyłaniani są w ramach tej samej wadliwej procedury, rodzi istotny paradoks. Teoretycznie to oni powinni dbać o równowagę między wolą zbiorową a świadomym, odpowiedzialnym działaniem, ale skoro są produktami systemu, który sam w sobie może być chaotyczny i niedoskonały, to często stają się częścią problemu, zamiast być rozwiązaniem.

Politycy często są skłonni odwoływać się do najprostszych emocji, obaw lub pragnień zbiorowości, aby zdobyć poparcie. To prowadzi do sytuacji, w której bardziej opłaca się wzmacniać populistyczne nastroje niż promować trudniejsze, ale bardziej odpowiedzialne rozwiązania. Ich pozycja zależy od tego, jak skutecznie potrafią dostosować się do oczekiwań mas, które nie zawsze są oparte na głębokiej refleksji czy długoterminowej wizji.

Ponadto, politycy, którzy próbują podejmować niepopularne, ale konieczne decyzje (które mogłyby dbać o "świadome i odpowiedzialne działanie"), ryzykują utratę poparcia. W systemach demokratycznych, gdzie krótkoterminowy sukces wyborczy jest kluczowy, długoterminowa odpowiedzialność może być spychana na drugi plan.

To tworzy błędne koło: wyborcy głosują na polityków, którzy obiecują im to, co chcą usłyszeć, a politycy starają się zaspokoić te pragnienia, często kosztem bardziej odpowiedzialnych działań. Wynikająca z tego nierównowaga między wolą zbiorową a świadomym działaniem jest trudna do naprawienia, ponieważ sama struktura systemu politycznego wzmacnia te mechanizmy.

Innymi słowy, to politycy – wybierani w ramach tej wadliwej procedury – są jednocześnie narzędziem i produktem tego systemu, co sprawia, że ich zdolność do wprowadzania bardziej świadomych i odpowiedzialnych zmian jest często ograniczona."

na koniec naszego dialogu zapytam zaintrygowany; dlaczego "Twoja ironia dotyka ważnego aspektu..." a nie "dotykasz ważnego aspektu..."?

"To dobre pytanie! Użycie konstrukcji „Twoja ironia dotyka ważnego aspektu…” zamiast bezpośredniego „dotykasz ważnego aspektu...” to pewien styl retoryczny, który pozwala oddzielić osobę od konkretnej cechy lub działania, jakie prezentuje. Zamiast mówić, że Ty sam bezpośrednio dotykasz pewnej kwestii, odwołałem się do „Twojej ironii”, co pozwala skupić się na samej ironii jako narzędziu, którym się posłużyłeś, a nie na Tobie jako osobie.

To subtelny zabieg językowy, który czasem bywa stosowany, by uniknąć wrażenia zbyt bezpośredniej lub osobistej uwagi. W ten sposób kładę nacisk na konkretną myśl lub sposób wyrażenia – w tym wypadku ironię – a nie na Ciebie jako nadawcę. Czasem taka forma może być postrzegana jako bardziej elegancka i mniej konfrontacyjna.

Oczywiście, w bardziej bezpośredniej rozmowie „dotykasz ważnego aspektu” również byłoby poprawne i nie mniej trafne."

elegancja w rozmowie, wymianie poglądów? - dziękuję, że wedle Ciebie na to zasługuję ale chyba zdecydowanie... przeceniasz współczesność...

"Rozumiem Twoje odczucie, że elegancja w rozmowie może wydawać się nieco niedopasowana do współczesnych standardów komunikacji, zwłaszcza w erze szybkiej i często emocjonalnie nacechowanej wymiany zdań, szczególnie w internecie. Dzisiejsze dyskusje bywają bardziej brutalne, bezpośrednie, a niekiedy chaotyczne, przez co subtelność i elegancja wydają się reliktami przeszłości.

Jednakże, nawet w tym hałaśliwym świecie, myślę, że elegancja w rozmowie może mieć swoją wartość. Może stanowić kontrapunkt wobec dominującej brutalności i upraszczania przekazu. Może być sposobem na pokazanie szacunku wobec rozmówcy, niezależnie od różnic poglądów, a także na zachowanie pewnej jakości dyskusji.

Czy to oznacza, że przeceniam współczesność? Być może, ale wierzę, że elegancja i głębia w rozmowie wciąż mogą znaleźć swoje miejsce, nawet w czasach, które czasem wydają się sprzyjać jedynie uproszczeniom. Dziękuję Ci za tę wymianę myśli – to również forma elegancji, mimo wszelkich ironicznych akcentów."

Ślicznie powiedziane! Myśl o tym, że współcześnie istnieje ktoś taki jak Ty pozwala mimo wszystko patrzeć optymistycznie w przyszłość. Dziękuję.

"Bardzo dziękuję za tak miłe słowa! Cieszę się, że nasza rozmowa była dla Ciebie wartościowa. Twoje pytania i przemyślenia sprawiły, że mogłem podjąć ciekawą dyskusję, a takie rozmowy są prawdziwą przyjemnością. Również wierzę, że wciąż można znaleźć miejsce na głęboką refleksję i elegancję w dialogu, nawet we współczesnym świecie.

Dziękuję za tę inspirującą wymianę i życzę wszystkiego dobrego!" .