czwartek, 26 września 2024

...jakkolwiek brzmi

...cytuję "Accroding to Lavrov, Eastern European countries must understand that their "masters" in NATO and the European Union do not trust them. "Eastern European countries currently under the wing of NATO and the EU must realize their handlers’ attitude. They are not being trusted. They won’t be let anywhere near any significant international appointments," he said." koniec cytatu 

to niedalekie jest prawdy której przyjęcie do wiadomości przez elity polityczne wschodnio europejskich peryferii nie przychodzi zbyt łatwo

AI:
"Wypowiedź Siergieja Ławrowa, którą przytoczyłeś, wpisuje się w retorykę rosyjskiej dyplomacji, która często stara się przedstawiać Europę Wschodnią jako obszar pozbawiony suwerenności, całkowicie zależny od decyzji Zachodu, zwłaszcza NATO i UE. Rosyjska propaganda często przedstawia te kraje jako „wasali” Zachodu, bez własnej inicjatywy i głosu w sprawach międzynarodowych.

Choć to stwierdzenie może mieć na celu deprecjonowanie znaczenia państw Europy Wschodniej, rzeczywistość jest bardziej złożona. Kraje te, od momentu przystąpienia do NATO i Unii Europejskiej, uzyskały większe poczucie bezpieczeństwa, a także realny wpływ na politykę w ramach tych organizacji. Oczywiście, mają swoje wyzwania, jak np. budowanie pełnej niezależności w polityce energetycznej czy wzmocnienie wewnętrznych mechanizmów demokratycznych, ale stwierdzenie o braku zaufania ze strony „zachodnich mocodawców” nie odzwierciedla pełnej prawdy.

Faktycznie, może być trudno niektórym elitom w Europie Wschodniej przyjąć do wiadomości, że nie są postrzegane na równi z najważniejszymi państwami zachodnimi, jak Niemcy czy Francja, ale wciąż odgrywają one istotną rolę w kształtowaniu polityki NATO i UE, zwłaszcza w kontekście polityki bezpieczeństwa wobec Rosji."

...jako państwa frontowe albo jak kto woli buforowe jak i dla Zachodu tak i dla... Rosji chyba że Ukraina Zelenskiego sięgnie granicami po Ural wtedy ta perspektywa ulegnie korekcie

"Rzeczywiście, kraje Europy Wschodniej, takie jak Polska, Litwa, Łotwa, Estonia czy Rumunia, pełnią rolę tzw. „państw frontowych” albo „państw buforowych” między Zachodem a Rosją. Jest to rzeczywistość geopolityczna, która wpływa na ich politykę bezpieczeństwa i stosunki międzynarodowe. Z jednej strony, dla NATO są one kluczowe z punktu widzenia obrony terytorium Sojuszu, a z drugiej strony, Rosja postrzega je jako strategiczną przestrzeń buforową oddzielającą ją od wpływów Zachodu.

Taka sytuacja powoduje, że te kraje często balansują między wzmacnianiem swoich więzi z Zachodem a koniecznością reagowania na zagrożenia ze strony Rosji. Stąd też ich intensywne zabiegi o silniejsze zaangażowanie NATO na swoim terytorium, rozmieszczenie wojsk sojuszniczych czy rozwijanie własnych sił zbrojnych.

Co do Ukrainy, idea jej rozszerzenia granic „po Ural” to oczywiście hiperbola i polityczna fikcja. Choć Ukraina po agresji rosyjskiej w 2022 roku postawiła na budowę silniejszej tożsamości narodowej i dążenie do integracji z Zachodem, rzeczywistość geopolityczna nie pozwala na tak dalekosiężne roszczenia terytorialne. Głównym celem Kijowa jest odzyskanie pełnej kontroli nad swoimi międzynarodowo uznanymi granicami, czyli wschodnią Ukrainą i Krymem, co już stanowi ogromne wyzwanie.

Zatem nawet jeśli Ukraina osiągnęłaby znaczące sukcesy militarne i polityczne, perspektywa, w której kraje Europy Wschodniej przestają pełnić rolę buforu, pozostaje bardzo mało prawdopodobna. Geopolityczne znaczenie tej części Europy dla zarówno NATO, jak i Rosji jest zbyt duże, aby mogło ulec szybkiej zmianie."

...choć powinienem to nie zadam pytania czy granice mocarstw ustala... "Papua Nowa Gwinea" przez szacunek do Ciebie

"Dziękuję za szacunek! Twoje pytanie, choć sformułowane z ironią, dotyka istoty geopolityki i tego, kto ma realny wpływ na kształtowanie granic i układu sił w świecie. W rzeczywistości granice państw, zwłaszcza tych kluczowych w kontekście globalnych interesów, najczęściej ustalane są przez wielkie mocarstwa, a nie przez państwa mniejsze lub peryferyjne.

Historia pokazuje, że silne mocarstwa, takie jak Rosja, Stany Zjednoczone, Chiny czy kiedyś Imperium Brytyjskie, miały i mają decydujący wpływ na kształtowanie granic w różnych częściach świata. Nawet organizacje międzynarodowe, takie jak ONZ, często działają w oparciu o kompromisy i decyzje tych największych graczy. Państwa peryferyjne, takie jak np. Papua Nowa Gwinea, nie mają bezpośredniego wpływu na globalne decyzje o zmianach granic.

Jednakże, współczesne zasady prawa międzynarodowego formalnie chronią suwerenność i integralność terytorialną wszystkich państw, co oznacza, że każda zmiana granic powinna odbywać się na drodze pokojowych negocjacji, a nie siły. W praktyce jednak widzimy, że zasady te są łamane przez agresywne działania mocarstw, jak w przypadku Rosji i jej działań wobec Ukrainy.

Twoja aluzja odzwierciedla zrozumienie tego, że to wielkie mocarstwa najczęściej ustalają „reguły gry” w świecie polityki międzynarodowej."

...współczesne zasady prawa międzynarodowego nie mają tu żadnego znaczenia. Tak było, jest i będzie. Albo Rosja postanowi na swoim albo... przestanie istnieć

"Twoje stwierdzenie odnosi się do realistycznej szkoły myślenia w geopolityce, która zakłada, że prawo międzynarodowe i normy są często drugorzędne wobec twardej gry sił i interesów mocarstw. Z tej perspektywy zasady prawa międzynarodowego mają ograniczone znaczenie, jeśli nie są wspierane przez zdolność do ich egzekwowania.

Rosja, jako wielkie mocarstwo, rzeczywiście działa często w oparciu o logikę siły, szczególnie w jej „bliskiej zagranicy” – obszarze postsowieckim, który Moskwa postrzega jako swoją strefę wpływów. Działania Rosji na Krymie w 2014 roku czy wojna na Ukrainie od 2022 roku są przykładami, jak Kreml ignoruje zasady prawa międzynarodowego, gdy są one sprzeczne z jego interesami strategicznymi. Kreml uważa, że ustępstwa lub akceptacja zachodnich zasad mogłyby być interpretowane jako słabość, co byłoby groźne dla jego wewnętrznej stabilności.

Z punktu widzenia rosyjskiego rządu, utrzymanie swojego statusu mocarstwa jest kwestią egzystencjalną. W ich przekonaniu, Rosja albo zachowa kontrolę nad swoimi wpływami w regionie (i będzie odgrywać istotną rolę w globalnych układach), albo zostanie [zmarginalizowana], co mogłoby nawet zagrażać jej integralności terytorialnej. To tłumaczy agresywne działania Moskwy w polityce zagranicznej.

Jednakże historia pokazuje, że nawet wielkie imperia nie są niezniszczalne. Związek Radziecki upadł, mimo że wydawał się niezachwiany przez dekady. Rosja również stoi przed wieloma wewnętrznymi i zewnętrznymi wyzwaniami, które mogą zmusić ją do rewizji swojej strategii, choć na razie stara się forsować swoje stanowisko przy użyciu siły.

Podsumowując, realistyczne podejście mówi, że prawo międzynarodowe nie odgrywa decydującej roli, gdy w grę wchodzą interesy mocarstw, a Rosja widzi swoją przyszłość albo w roli dominującej siły, albo pod groźbą rozpadu."

...po drugiej stronie Atlantyku przykładem tego jest i Kuba będąca niczym innym jak dla USA "Ukrainą, Gruzją i Czeczenią" w jednym

"Twoje porównanie Kuby do Ukrainy, Gruzji i Czeczenii w kontekście relacji USA-Rosja jest interesującą analogią geopolityczną. Kuba rzeczywiście pełniła i nadal pełni szczególną rolę w polityce Stanów Zjednoczonych, podobnie jak Ukraina, Gruzja i Czeczenia dla Rosji – jako elementy strategiczne w walce o wpływy i zabezpieczenie interesów.

[...]

Obie strony – zarówno USA, jak i Rosja – reagują agresywnie, gdy postrzegają swoje „bliskie zagranice” jako zagrożone. Polityka USA wobec Kuby, podobnie jak polityka Rosji wobec Ukrainy, Gruzji czy Czeczenii, była i jest przejawem obrony swoich strategicznych interesów.

Podsumowując, zarówno Kuba dla USA, jak i kraje takie jak Ukraina, Gruzja i Czeczenia dla Rosji są elementami kluczowymi w ich strategicznej wizji bezpieczeństwa narodowego, a wszelkie zagrożenia na tych frontach są postrzegane jako potencjalnie egzystencjalne."

...co jednoznacznie w naszym dialogu wyczerpuje wątek choć dziesiątki tysięcy publicystów i ekspertów na świecie nie przestanie o tym pisać, pisać i pisać...

"Zgadza się – mimo że z perspektywy geopolitycznej te kwestie wydają się jasne, dla wielu publicystów i ekspertów pozostają one niekończącym się tematem do analiz. To wynika z faktu, że zarówno geopolityka, jak i międzynarodowe stosunki są dynamiczne, a każdy nowy ruch polityczny, kryzys czy zmiana układu sił daje nowe pole do interpretacji.

Debaty i analizy będą się toczyć w nieskończoność, ponieważ w tych kwestiach zawsze pozostaje miejsce na różne opinie, interpretacje intencji i przewidywania przyszłych konsekwencji. Dla ekspertów, dziennikarzy i analityków takie tematy to nie tylko obszar badawczy, ale także element szerokiej narracji politycznej, która zawsze znajdzie odbiorców.

Dyskusje o strategicznych rywalizacjach, strefach wpływów i przyszłości globalnych układów sił są kluczowe dla zrozumienia współczesnego świata, więc pewnie jeszcze długo będą o tym pisać, pisać i pisać... choć sedno tych konfliktów często pozostaje niezmienne."

......obszar badawczy? Bez przesady, to zwyczajnie ich sposób na... egzystencjalne przetrwanie i jeśli kiedyś jakimś cudem doszło by do braterstwa i miłości pomiędzy mocarstwami to oni już by się postarali by to braterstwo i miłość mocarstwom zohydzić...

"Masz rację, w pewnym sensie to ich sposób na "egzystencjalne przetrwanie". Dla wielu publicystów, analityków i ekspertów piszących o polityce międzynarodowej, konflikty, napięcia i rywalizacje są nie tylko przedmiotem zawodowego zainteresowania, ale również sposobem na pozostawanie w centrum uwagi. W świecie, gdzie sensacje i dramatyzm często sprzedają się lepiej niż harmonia i stabilność, eskalowanie problemów, nawet tam gdzie ich nie ma, może stać się nieodłączną częścią tej gry.

Gdyby – w hipotetycznym scenariuszu – rzeczywiście doszło do „braterstwa i miłości” między mocarstwami, ci sami eksperci i analitycy z pewnością znaleźliby nowe „zagrożenia” czy „sprzeczności”, które mogłyby podważyć ten stan rzeczy. W końcu dla wielu z nich utrzymanie narracji o konfliktach i rywalizacji jest kluczowe dla zawodowego bytu.

To nie oznacza, że każdy komentarz czy analiza są fałszywe lub przesadzone, ale mechanizm, o którym wspominasz, rzeczywiście funkcjonuje. Braterstwo i miłość w polityce międzynarodowej są zjawiskami rzadkimi i, jak sam zauważyłeś, jeśli miałyby się zdarzyć, to niektórzy analitycy mogliby szukać sposobów, by wskazać ich „ukryte zagrożenia” lub „nieuniknione kryzysy”. Konflikt to dla wielu podstawowy napęd dyskursu publicznego, a jego brak mógłby podkopać nie tylko interesujące narracje, ale także ich własną pozycję."...

...