źródło: "The Week"
Problem z tym, albo w tym, że ataki prewencyjne nie są pozytywne medialnie, a już szczególnie prewencyjne ataki armii Israela na jakiekolwiek państwo arabskie, co znakomicie wpisuje się w nową strategię światowego dżihadu pod jego post binladenowskim przywództwem.
Jej autorzy – kimkolwiek są
– rozpisali nawet w miarę zgrabny scenariusz skrojony znakomicie na miarę
wydolności intelektualnej współczesnych elit politycznych Europy i Ameryki
Północnej, ale trudno z tego powodu obiektywnie uznać ich pracę za dzieło
mistrzowskie, wystarczy bowiem tylko pozwolić Iranowi zbudować tą bombę atomową,
z nadzieją, że jej faktycznie użyje i będzie w zasadzie po sprawie:
źródło: "Wikipedia" |
Israel otrzyma od Boga – kimkolwiek On jest – moralne i
faktyczne przyzwolenie na zrównanie z ziemią nie tylko atomowych instalacji w
Iranie, ale jeszcze tego i owego po drodze dla zapewnienia sobie spokoju w
perspektywie kolejnych kilkudziesięciu lat, a może i dłużej prawdopodobnie za
cenę trochę większą niż spekulowane dziś 500 ofiar, ale wszystkie znaki na
niebie i ziemi wskazują na to, że tym razem chyba nie ma już innego wyboru z
optymistycznym akcentem wyautowanej z przedstawienia Syrii może nie aż tak
bardzo znaczącej, jakby się mogło wydawać, ale zawsze bez niej łatwiej będzie skupić
się na istotnych dla ostatecznego zneutralizowania problemu celach.
I to by było na tyle w pierwszej reakcji znad kontuaru baru.
Co pewnie należało by efektownie spuentować, lub w jakiś
inny sposób sensownie zakończyć, ale zdecydowanie nie mam dziś na to ochoty,
mierzi mnie bowiem ta dziś tak oczywista tandeta zachowań politycznych tak i
jednych (Muzułmanów), jak i drugich (Amerykanów, Europejczyków a i Żydów też)
nie przypominająca nawet z pozoru gry w cymbergaja, ale z drugiej strony czy
nie było tak zawsze ?
Było, żal tylko, że w kółko się powtarza.