niedziela, 22 grudnia 2013

Nic ponad, jak tylko...

...przez zbieg okoliczności - nie inaczej - bowiem za jego to przyczyną bursztyn kształtował moją codzienność przez z górą dobrych czterdzieści lat...

...czterdzieści lat pracy bez najmniejszego powodu, by ich się wstydzić - dodam kolejny raz...

z cyklu "skan starej fotografii" - broszka spod ręki T.L. sygnowana jako "Zamyślona"

...przed czym uchroniła mnie nie tyle nie istniejąca przez te wszystkie lata, wypracowywana dopiero współcześnie w godnym wzruszenia ramion intelektualnym znoju akademicko środowiskowych umysłów przy wtórze medialnej wrzawy "polska norma bursztynu"...

...a jej prawzór - równie "stary", jak sam bursztyn - zawarty w "Dekalogu"...

...odnotowuję powodowany niczym więcej, jak brakiem jakiegokolwiek śladu w "Google Images", a i gdziekolwiek indziej w Internecie też, dokonań powojennych - co najmniej dwóch - pokoleń nie tylko pomorskich bursztynników...

...w pozazdroszczeniu innym, których więcej, niż tylko godne uznania osiągnięcia są dostępne w różnego rodzaju zapisach na podobieństwo kija trzymającego w ryzach mających ochotę pisania od nowa historii etosu poszczególnych zawodów...

...a że posługuję się przy tym tylko prezentacją swoich prac ?

To proste:

Raz, że nie jest moim zamiarem napisanie czegokolwiek podobnego choćby w przybliżeniu monografii polskiego bursztynu lat 1945-1989...

...a dwa, to - okazało się - w praktyce dotarcie do innych źródeł wartych moim zdaniem odnotowania jest niezmiernie trudne, jeśli nie wręcz z różnych powodów już niemożliwe...

...prezentuję wiec to, co mam...

skan starej fotografii - z cyklu "Drzewa" sygnowane jako "Powiewy, poszumy" jeśli mnie pamięć nie zawodzi

...a i to zostało odkryte przypadkiem odczytanym w związku z tym za swego rodzaju zobowiązanie...

...z którego na swój sposób i w zgodzie z temperamentem prowincjonalnego poety barowego staram się wywiązać bez pretensji do kogokolwiek, a już na pewno nie do trójmiejskich...

..."ubijaczy bursztynowej piany", którym w dowód nieustającej sympatii dedykuję z życzeniami powodzenia zamieszczony poniżej kabaretowy majstersztyk w ponadczasowym wykonaniu pana Sempolińskiego...



...skracając sobie tym czas oczekiwania na stosowną porę wychylenia pierwszej szklaneczki tego, przedświątecznego weekendu.

(w pośredniej kontynuacji wpisu "Skreślone na marginesie artykułu prof. Sławomira Fijałkowskiego:" i innych w tym temacie)