niedziela, 24 marca 2013

Uwaga, wpis dla klarowności wywodu zawiera wulgaryzmy!

Wbrew pozorom wulgaryzmy nie są tak uniwersalne, jak by się to co poniektórym wydawało:

„Ten chuj papież jakiś tam” zestawiony z „ten chuj Palikot” w przekazie nawet dla niewyrobionego ucha brzmi zdecydowanie różnie, tak, jak emocjonalnie różne są wulgaryzmy „pierdolę matkę twoją” w konfrontacji z „pierdolę siostrę twoją” w tym pierwszym przypadku zdecydowanie sprawiając przykrość raczej każdemu przy zdrowych zmysłach, a w tym drugim współcześnie już niekoniecznie, czasami nawet nobilitując jeśli to - przykładowo - "Palikot pierdoli siostrę członka młodzieżówki „Ruchu Palikota”.

źródło: "tvn24"

O czym piszę w pewności, że sama odwaga, to za mało, by skutecznie i z pożytkiem dla ogółu formować społecznie mechanizmy, bowiem nie tylko bezrozumne, ale jakiekolwiek posługiwanie się wulgaryzmami zawsze przynosi więcej szkody niż pożytku, o czym przekonał się i przekona jeszcze nie raz już nie jeden.

I tak, jak w sposób oczywisty można dowieść procesowo okoliczności łagodzącej w przypadku pani Ewy Wójciak (była w Argentynie i oglądała miejsca kaźni w analogii do wizyty w muzeum K.L. Auschwitz), tak powtórzenie tego wulgaryzmu w miejscu i czasie, jak to zrobił przywódca partii funkcjonującej w przestrzeni politycznej państwa i poseł na Sejm Pospolitej...

"...Namawiał: - Miejcie odwagę nazwać ch tego, kto jest ch, tak jak to zrobiła szefowa Teatru Ósmego Dnia..."

źródło: "Gazeta Wyborcza pl"

...powinno jeśli nie być bezwzględnie ścigane z urzędu, to już na pewno spotkać się z ostracyzmem towarzyskim w kuluarach przy ulicy Wiejskiej w dobrze pojętym interesie własnym zasiadających tam w ławach polityków, bowiem "chuj Tusk, Sikorski, Kaczyński, czy też pizda taka, czy owaka na ten przykład Kopacz" wydaje się mimo wszystko zdecydowanie mało stosowna nawet w wirtualnym monologu, a cóż dopiero w nieustającej, publicznej debacie będącej przecież niczym innym, jak fundamentem demokratycznej wspólnoty obywatelskiej.

Co wypada i należy zakończyć mało budującą konstatacją, że treść akurat tego wpisu - jak by to się mogło postronnym wydawać - nie jest skutkiem weekendowego nadużycia destylatów przez jego autora, a niczym więcej, jak nieustającym, wirtualnym egzystencjalno fenomenologicznym monologiem z odniesieniami do dziejących się w świecie realnym zdarzeniami...

:-(