wtorek, 26 lutego 2013

Krótki wykład o społeczeństwie…

…napisany potoczną polszczyzną bez aspiracji do wypełnienia treścią normy akademickiej debaty:

źródło: "PAP via WP pl"

Społeczność to konglomerat: obok „kurwy i złodzieja” funkcjonuje w niej „święty Franciszek” , w tłumie nierozpoznawalny, „skończony idiota” siedzi na ławce w publicznym parku obok „geniusza”, który za ileś tam lat zostanie może nawet wyróżniony nagrodą Nobla…

…i przez to wszyscy oni w nieskodyfikowanej normie anonimowości społecznej rezygnują dobrowolnie i z części swojego „ kurewstwa”, a i „świętości” też, co jest niczym innym właśnie, jak fundamentalnym warunkiem determinującym znośne dla ogółu warunki społecznego przetrwania.

Oczywistym przez to się staje, że jakiekolwiek od tego odstępstwo jest praktycznie egzystencjalnie nie do przyjęcia i to nie dlatego, że jest to technicznie niemożliwe, a dlatego, że po prostu jakakolwiek ingerencja w ten twór skopiowany dosłownie z nieba przez naszych protoplastów z chwilą ich zejścia z drzewa na wzór i podobieństwo ładu kosmicznego czyni go bezużytecznym, przez co ani „kurwa, ani „święty” i „geniusz” pospołu z "idiotą" też nie jest w stanie przetrwać do „kolejnego wschodu słońca”.

W tej chwili pewnie niejeden homoseksualny racjonalizator powie:

- Sprawdzam ! – na co ja:

- Proszę bardzo, ale po męsku, na własne ryzyko i odpowiedzialność bez strojenia się przy tym w cudze "piórka" autorytetu i chodzącej z nim w parze racji - w tym przypadku szacownego Uniwersytetu Gdańskiego…