czwartek, 31 stycznia 2013

...na pewno bym o tym nie pisał:

Na swojej stronie „STARS AND STRIPES” opublikował wczoraj artykuł sygnowany przez Margaret Carlson – „Bloomber News”…

źródło: "STARS AND STRIPES"

…gdzie między innymi czytamy:

„…Air Force Chief of Staff Mark Welsh was testifying before Congress about the “appalling” number of sexual assaults last year, which he called a “cancer” on the military. Overall, between 20 percent and 40 percent of servicewomen are victims of rape or attempted rape in their careers. The Pentagon says there are two to three sexual assaults for every 1,000 active-duty soldiers…” - czego istota z pominięciem szczegółów w wolnym tłumaczeniu znaczy, że 20 do 40 % w swojej, wojskowej karierze służących dziś w drugiej linii żołnierek była ofiarą przemocy seksualnej ze strony towarzyszy broni.

I dalej:

“…Aside from the sexual violence, there is an epidemic of unintended pregnancies. In 2008, more than 10 percent of women in the military had unintended pregnancies, a percentage far higher than in the general population…”

…z pominięciem:

“…Welsh testified about episodes at Lackland Air Force Base in San Antonio, where instructors took advantage of as many as 59 recruits. The Tailhook scandal, in which dozens of women were assaulted, happened in one night. This happened over many months. Only a few of the victims reported what happened at the time…”

…przez wzgląd na oczywistą przewidywalność tych incydentów w przeszłości - zdaniem piszącego te słowa - incydentów banalnych i właściwie nie wartych wzmianki w porównaniu do tych w przyszłości, dziejących się na pierwszej linii pola walki.

I proszę tylko bez zbędnych i niestosownych zdziwień i wątpliwości, bowiem to powinno być już w końcu oczywiste, że w neoliberalnej gospodarce wolnorynkowej nie ma nic za darmo, a już na pewno nie będzie tym towarem licencyjne równouprawnienie do zabijania pod sztandarami U.S. Army gdzieś w bliżej niedookreślonej przestrzeni dżungli, jakiejś sawanny, a może lodów Arktyki  bez wdawania się w szczegóły tej zapłaty i jej nieuniknionych, społecznych konsekwencji.

Społecznych, a nie indywidualnych ?

Ano własnie, gdyby to był bowiem tylko problem jakiejś jednej, czy drugiej idiotki patriotki ukształtowanej na hollywoodzkim śnie, tej ostatnimi laty pokracznej wizji Stanów Zjednoczonych Ameryki i reszty Świata, patriotki noszącej do tego w zakamarkach podświadomości skrajnie perwersyjne pragnienia, to kto, jak kto, ale ja na pewno bym o tym nie pisał, i to nie dlatego, że nie należy, ale z braku już czasu na zajmowanie się nieistotnymi drobiazgami, wbrew bowiem pozorom jestem znacząco zainteresowany pomyślnością USA odnosząc przy tym czasami wrażenie jakby nawet bardziej od nie jednego, prominentnego rezydenta na Kapitolu i The White House w swoim starczym przekonaniu o znaczeniu zdroworozsądkowej równowagi w życiu narodów i ich obywateli, wolność bowiem i prawa obywatelskie, to nic innego, jak codzienny znój samoograniczeń, w żadnym razie nie nieustające bachanalia i hedonistyczna kraina wiecznej szczęśliwości.

Jestem tego pewien.

:-(